Właściwie podawanie przepisu na zupę pomidorową jest bez sensu, bo i tak każdy robi ją po swojemu. Moja babcia robiła zupę na rosole, z małej puszeczki koncentratu, za to z dużą ilością śmietany. Nie śmiem liczyć ile to miało kalorii. Mnie się ostatnio bardzo chciało pomidorów, niestety zimą te czerwone kulki w sklepie nie mają ani smaku ani zapachu. Pozostaje sok pomidorowy i zupa, bo za sosami nie przepadam. może mój organizm potrzebował likopenu. Ta cudowna substancja z gotowanych pomidorów jest nawet lepiej przyswajalna dla organizmu niż w surowych owocach. To dość osobliwe. Likopen lepiej niż cokolwiek chroni nas przed nowotworami i zwapnieniem naczyń krwionośnych, podobno zapobiega też wiotczeniu naskórka. Czyż trzeba lepszej zachęty do jedzenia zupy ? tak wiec dla lepszego efektu zrobiłam zupę pomidorową z podwójnej dawki pomidorów.
Potrzebne: włoszczyzna, koncentrat pomidorowy, pudełko tomatery lub innego przecieru pomidorowego, przyprawy, trochę oliwy ( gdyż likopen jest rozpuszczalny w tłuszczach), odrobina śmietany.
Z obranej włoszczyzny, pieprzu, soli i czosnku ugotowałam bulion. Marchewkę pokroiłam w słupki tak, by mogła pozostać w zupie. Resztę włoszczyzny po ugotowaniu wyjęłam ( i zjadłam :) Do bulionu dodałam duży słoik koncentratu, tomaterę, oliwę i zagotowałam. Do zupy pomidorowej trzeba też koniecznie dosypać odrobinę cukru, to bardzo poprawia jej smak. Jeść można z makaronem orkiszowym lub z ryżem, jak kto lubi. Na koniec kilka kleksów ze śmietany i zielona pietruszka. Pycha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz