sobota, 31 marca 2012

Cannelloni quadro formaggi e spinaci

Kiedy w lodówce zostają resztki serów z całego tygodnia można przerobić je na wykwintne danie.  Może to być zapiekanka, lazania lub cannelloni. Ponieważ ostatnio na siłę odciągnęłam męża od mrożonych cannelloni, przekonując, że nie będą tak dobrze smakowały, jak pięknie wyglądają na zdjęciu reklamowym, wybór był prosty. Tym bardziej, że te w sklepie były ze szpinakiem, a ja zawsze mam zapas mrożonego szpinaku na wszelki wypadek.  Przepis jest bardzo prosty. Trzeba składniki na farsz poddusić na patelni. W pierwszej kolejności wkładamy na olej drobno pokrojoną cebulę, po chwili szpinak, czosnek, ewentualnie jakieś resztki warzyw, ja miałam pół zielonej papryki, więc ją pokroiłam i też dodałam. Posolić, popieprzyć, pooreganować, pobazyliować. Podlać trochę wodą. Dosypać ze dwie łyżki tartej bułki lub maki z amarantusa. Na to zetrzeć na tarce sery, poza pleśniowym.Gdy sery się rozpuszczą całość zdjąć z ognia. Po wystudzeniu nadziewać farszem rurki makaronu ( moim zdaniem najłatwiej rękami, popychając palcem, ale są tacy, co używają bambusowego popychadła) i układać w naczyniu do zapiekania. Oczywiście naczynie najpierw posmarować oliwą. Zalać wszystko krojonymi pomidorami, śmietaną i posypać pokruszonym serem pleśniowym. Zapiekać ok. 30 minut, do zrumienienia wierzchu. ( lub tak długo jak piszą na opakowaniu makaronu, myślę, że mogą być różne gatunki, o różnych wymaganiach) Po upieczeniu można jeszcze posypać odrobiną startego sera i zieleniną. Na końcu wystarczy nadać wyszukaną nazwę i gotowe.
Składniki:
  • ok.10 rurek makaronu cannelloni  (bez gotowania)
  • 200g mrożonego szpinaku
  • duża cebula
  • po kawałku sera mozzarella, gouda, dziugas, rokpol
  • pieprz, sól, oregano, bazylia, 2 ząbki czosnku
  • oliwa 
  • pudełko lub puszka krojonych pomidorów lub sosu pomidorowego
  • pół szklanki śmietany 18%
  • 2 łyżki tartej bułki lub mąki z amarantusa

Superbułeczki amarantusowe





Ciasto drożdżowe poza tym, że jest pyszne ma jeszcze i tę zaletę, że pięknie pachnie w całym domu. Ponieważ skończyło mi się pieczywo, z lenistwa ( bo do sklepu daleko) upiekłam bułeczki. Powstały z mieszanki trzech rodzajów mąki: pszennej, razowej i amarantusowej.  Do kilku dałam  nadzienie z żurawiny , do innych ziarenka lnu i carry. To już jak tam komu smakuje. Można też dać więcej cukru i nadzienie ze słodkiego dżemu.  Ważne, by pamiętać o tym, że wszystkie składniki na takie ciasto powinny być w temperaturze pokojowej, lub lekko ciepłe. Jajka trzeba wcześniej wyjąć z lodówki.
Składniki na ok. 25 bułeczek:

  • ok.szklanka maki pszennej
  • ok. 2 szklanki mąki razowej
  • ok. szklanka  mąki z amarantusa
  • 4 łyżki cukru trzcinowego
  • 50 drożdży
  • 2 szklanki wody ( lub mleka)
  • 2 jajka
  • 120g masła
  • pół łyżeczki soli
Do miski wlewamy letnią wodę, wsypujemy cukier i mąkę pszenną. Dodajemy drożdże i po rozmieszaniu odstawiamy na ok. pół godziny w ciepłym miejscu, przykrywając ściereczką. Masło rozpuszczamy w rondelku i zostawiamy do ostygnięcia.  Gdy zaczyn będzie pełen bąbelków ( co oznacza, że drożdże dobrze rosną) dodajemy do niego sól, mąkę żytnią, masło i rozbełtane jajka   ( trochę białka można zostawić do posmarowania wierzchu bułeczek) wyrabiamy i znowu zostawiamy na ok. pół  godziny pod ściereczką. Gdy ciasto podwoi swoją objętość, dodajemy tyle mąki amarantusowej ile da się wgnieść w ciasto. Będzie się dość mocno lepić od maki razowej, ale trzeba je trochę powyrabiać, tak by wszystkie składniki się dobrze wymieszały. Następnie myjemy ręce i lekko wilgotnymi dłońmi formujemy z ciasta nieduże kulki ( wielkości moreli, mniej więcej), układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, wierzch smarujemy białkiem i ewentualnie posypujemy ziarenkami lnu czy np. kminku.  Zostawiamy bułeczki  w ciepłym miejscu na ok. 10 minut, by jeszcze trochę podrosły i pieczemy przez 30 minut w średniej temperaturze ( 180-200)  Jak zdrowe jest ziarno amarantusa czytajcie na mojej stronie facebookowej.   http://www.facebook.com/pages/Jem-korzonki/360605087297029

wtorek, 27 marca 2012

Wielkanocne jajeczka z soczewicy


W tym roku pierwszy raz zaproszę całą rodzinę na wegetariańskie Święta. Musiałam w tym celu udaremnić podchody mojej teściowej i mamy - obie zaoferowały pomoc w przygotowaniu czegoś bardziej pożywnego niż same korzonki. Jeżeli któraś nie wytrzyma i przyniesie jednak jakieś mięso-  pieski. też będą miały święto. Trudno, trzeba być konsekwentnym. Pierwszym daniem świątecznym, które dziś przetestowałam są kotleciki z soczewicy. Podane na gniazdkach z sałaty świetnie udają jajeczka. Są też wyjątkowo pyszne. Masę można przygotować dzień wcześniej i usmażyć bezpośrednio przed podaniem.
 Składniki:
  • 250g zielonej soczewicy
  • 2 jajka od kury sąsiadów
  • 1cebula
  • 4 pieczarki
  • pieprz ziołowy, kminek, kumin, pieprz czarny, czosnek
  • mąka z amarantusa
  • oliwa do smażenia

Soczewicę gotujemy w lekko osolonej wodzie do miękkości ( ok. 30 min). Ugotowaną  ugniatamy widelcem na papkę, ale bez przesady. Na odrobinie oliwy smażymy bardzo drobno posiekaną cebulę i starte na grubej tarce pieczarki oraz kilka posiekanych ząbków czosnku. Dodajemy do soczewicy. Dodajemy także 2 całe jajka wiejskie, posiekana natkę, szczypiorek i sporo przypraw. Kminek i kumin trzeba utłuc w moździerzu lub zmielić w młynku. Dla zagęszczenia  sypiemy kilka łyżek mąki z amarantusa, na wyczucie- tyle ile potrzeba, by masa była dość zwarta. W wilgotnych dłoniach formujemy nieduże kulki, przypominające kształtem jajka. Obtaczamy je w mące z amarantusa i smażymy na dość głębokim oleju by ładnie się zrumieniły. Podajemy z sałatą lub inną surówką ułożoną jak gniazdko. Jak je zrobiłam pomyślałam, że na Święta można by jeszcze w środku ukryć migdał, jako niby-żółtko. A, i zupełnie zapomniałam o soli. Ja prawie nie solę, więc wystarcza mi to co wchłonęła z wody soczewica, jednak jak ktoś używa soli to trzeba jeszcze trochę masę dosolić przed smażeniem.



niedziela, 25 marca 2012

Zupa-gulasz z tartymi ziemniakami





Może słowo gulasz w tytule jest trochę na wyrost, ale chciało mi się zupy gęstej, zawiesistej i do gryzienia. Czyli żaden krem nie wchodził w grę.  Tak sobie myślałam jak z warzyw uzyskać zawiesistą zupę, taką jak na wywarze mięsnym i z dużą ilością tłustej śmietany- i powstał pomysł, by zagęścić ją ziemniakami. Startymi na tarce i rozgotowanymi trochę. I wyszło nieźle. Dodatkowo smak podkreślił kminek i ser.

Składniki:
  • 400g mrożonej włoszczyzny 
  • kalafior
  • garść mrożonego szpinaku
  • 5 średnich ziemniaków
  • "pięta" od twardego sera, ja miałam  ser Dziugas, baaardzo pyszny
  • czosnek, pieprz, kminek, vegeta natur, odrobina mleka, zielenina do posypania
Do garnka wlewamy wodę i wsypujemy włoszczyznę. Dodajemy posiekane 3 ząbki czosnku, trochę vegety, pieprz, kminek.Ja już nie solę bo vegeta jest słona, ale jak ktoś lubi...Przypominam, że należy używać tylko tej z dopiskiem natur, bo jest bez glutaminianu sodu. Gotujemy ok. 10 minut. Ziemniaki obieramy i 3 ścieramy na grubej tarce, a 2 kroimy w kosteczkę. Wrzucamy te starte do zupy i gotujemy 5 minut. Kalafior dzielimy na malutkie różyczki. Wrzucamy do zupy kalafior, szpinak i pokrojone ziemniaki. Dodajemy startą na tarce pietę sera ( ok 10 dkg) . Gotujemy jeszcze ok 5 minut, tak, by kalafior nie stracił chrupkości i było co gryźć. Doprawiamy  świeżo zmielonym pieprzem, posypujemy pietruszką i szczypiorkiem lub inną zieleniną. Ja dolałam odrobinę mleka, bo lubię jak kalafiorowa ma biały kolor.  Oczywiście jadna z moich kotek musiała sprawdzić co to jest.


piątek, 23 marca 2012

Leciutko miętowa tortilla




Taka tortilla jest bardzo prostym daniem. Cały smaczek polega tu na dodaniu odrobiny mięty. Na patelni, na odrobinie oliwy podsmażamy cebulę, dodajemy pokrojoną paprykę i 3/4 czerwonej fasoli. Dodajemy rozgniecione dwa ząbki czosnku i zalewamy krojonymi pomidorami. Pieprzymy i dodajemy pokruszony ser. Posypujemy listkami mięty. Tak przygotowany farsz zawijamy w ciepłe placki. Resztę fasoli rozgniatamy z cieciorką i używamy jako sosu do polania tortilli. Posypujemy wierzch miętą i serem startym na tarce. I już. Smakuje jak wakacje.
Składniki:
  • 4 placki do tortilli 
  • kartonik krojonych pomidorów ( ja używam Podravki)
  • mała czerwona papryka
  • puszka czerwonej fasolki
  • 100g sera pleśniowego np. Rokpol
  • 2 garście ugotowanej ciecierzycy
  • mała cebula
  • oliwa, pieprz, czosnek, mięta 
Specjalnie nie piszę czy mięta świeża ma być, czy suszona. Jak ktoś ma dobrą, nie smakującą jak ziółka suszoną ( tak jak ja) to może jej użyć. Jeśli nie, lepiej dać świeżą, z doniczki.


środa, 21 marca 2012

Drożdżowe wspomnienie z wakacji



Cała moja rodzina jest z miasta. Totalny brak rodziny na wsi. W czasach PRL-u był to pewien kłopot. Nie mieliśmy dokąd  jeździć na wakacje. Moja babcia zaprzyjaźniła się więc z  Frankową. To taka zupełnie nie znana obecnie instytucja - baba z cielęciną.  W latach powojennych i potem jeszcze długo, do miasta przyjeżdżały, omotane w dużą, zazwyczaj kraciastą chustę, kobiety ze wsi. Przywoziły kosze jajek, śmietany, mięsa. Pukały do drzwi i każdy wiedział o co chodzi. Natomiast na jesieni przyjeżdżali ich mężowie, wozami pełnymi kartofli i cebuli. Nasi dostawcy nazywali się Skonieczni. Mieszkali  pod Małkinią. On miał na imię Franciszek, a jego żona nie miała imienia, bo wszyscy mówili na nią Frankowa. Wyglądali jak z sielskiego obrazka w podręczniku. On żylasty, postawny, opalony, zawsze w czapce z małym daszkiem. Kiedy wieczorem tę czapkę zdejmował, okazywało się, że ma pod spodem biały pasek nieopalonego czoła. Ona drobna, jakby zasuszona od ciągłej krzątaniny. Zawsze w chustce na głowie. Domek mieli drewniany, kuchnia i dwie izby. Jedna dla letników. Od strony drogi rosły najsmaczniejsze na Świecie wiśnie. Za stodołą ciągnęły się łąki i pastwiska, aż do samej rzeki. Jeździliśmy tam przez wiele lat. Nigdy potem nie jadłam już takich dobrych ziemniaków i placka drożdżowego. Może to przez piec, gliniany, palony drewnem. może przez beztroskę dzieciństwa. Często myślałam o upieczeniu takiego placka. Czytałam różne przepisy usiłując wywróżyć ze składników czy to będzie TEN placek. Ale nie znalazłam. I w dodatku długo bałam się piec ciasta drożdżowe. Moja babcia bardzo rzadko takie piekła i zawsze podkreślała, że to bardzo trudne, bo opadnie, bo będzie zakalec, bo musi być ciepło,  i nie wiadomo co jeszcze. Wolałam nie ryzykować.

Teraz jednak sama mieszkam na wsi i piekę czasami chleb. Niespodziewanie prosto się to robi. I zawsze wyrasta. Tak samo jak placek do pizzy.  Przełamałam lęki i upiekłam  kilkakrotnie ciasto drożdżowe z owocami. Też banalnie proste. Przyszedł więc czas na placek. Ponieważ żaden przepis mnie nie przekonał zrobiłam na wyczucie.
Składniki:
  •  szklanka mleka od zaprzyjaźnionej krowy lub z butelki, nie UHT
  • 150 g wiejskiego masła
  • 2 jajka od kury
  • cukier trzcinowy, można dać szklankę lub mniej - jak kto lubi
  • 50g drożdży świeżych
  • ok. 2 szklanek mąki pszennej
  • cukier waniliowy z prawdziwej wanilii, 1 opakowanie.
  • dodatkowo na kruszonkę - 50g masła, pół szklanki mąki, pół szklanki cukru
 Drożdże należy rozdrobnić, włożyć do ciepłej miski ( np. przelanej wrzątkiem lub podgrzanej w piekarniku). zalać letnim mlekiem, dodać cukier i garść mąki. Wymieszać i odstawić na ok. pół godziny.Masło rozpuścić powoli w rondelku i zostawić do przestygnięcia. Możemy  teraz przygotować kruszonkę -  zimne masło siekamy nożem z dodatkiem mąki i cukru. Zagniatamy jak na kruche ciasto. Jeżeli trzeba dosypujemy więcej cukru, tak by ciasto łatwo się dało pokruszyć. Odkładamy na razie do lodówki. Kiedy  w zaczynie będzie mnóstwo dziurek, to znaczy, że drożdże są dobre i "pracują". Możemy wtedy dosypać resztę mąki i wyrobić ciasto. Mąkę dosypujemy partiami i dajemy jej tyle żeby ciasto było sprężyste i nie kleiło się do rak. Do wyrobionego ciasta dolewamy rozpuszczone masło i dodajemy cukier waniliowy ( ewentualnie zapach waniliowy) i znowu wyrabiamy. To najtrudniejszy moment, nie można się poddawać, trzeba wyrabiać ciasto przez ok. 15 minut. Dzięki temu będzie puszyste.  Tak wyrobione ciasto odstawiamy znowu na ok. godzinę, tak by podwoiło swoją objętość. Zarówno zaczyn jak i ciasto najlepiej odstawiać w ciepłym zakamarku kuchni, lub do leciutko podgrzanego piekarnika, nakrywając miseczkę ręcznikiem. Gdy ciasto wyrośnie jeszcze raz je wyrabiamy, tym razem dość krótko. Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Posypujemy kruszonką. Można kruszonkowe ciasto zbić w kulkę i zetrzeć na grubej tarce- będą kawałeczki równiejszej wielkości  Trzeba pamiętać, że ciasto mocno wyrośnie, więc lepiej wziąć większą foremkę. Ja piekłam w prodiżu o średnicy 25 cm, bo mój piekarnik ma humory i bałam się mu powierzyć ciasto drożdżowe. Pieczenie trwa ok 40 minut w średniej temperaturze- nie może być za gorąco, bo ciasto nie zdąży urosnąć. Po upieczeniu nie ruszamy ciasta. Musi trochę ostygnąć. Zapach w całym domu jest tak fantastyczny, że nawet gdyby mi wyszedł zakalec to by było warto- dla tego zapachu. Na szczęście placek pięknie wyrósł. I jest bardzo drożdżowy w smaku. Najlepiej smakuje z masłem lub dżemem. Nie jest to może niskokaloryczne, ale raz na jakiś czas przecież można trochę zaszaleć.



niedziela, 18 marca 2012

Wiosenna zupa ogórkowa

 


Zupa ogórkowa jest robiona na tyle sposobów, ilu jest kucharzy.  Ja przez długie lata gotowałam ją podobnie jak moja babcia, na mięsie, ze śmietaną. Później musiałam przejść na dietę beztłuszczową i mocno ograniczyłam ilość mięsa. Zupa zrobiła się bardziej "chuda" . Teraz gdy jesteśmy wegetarianami jeszcze mocniej ją odchudziłam, ale nie ma to większego znaczenia dla jej walorów smakowych.  Natomiast dodaję więcej warzyw.  Do ugotowania takiej zupy o tej porze roku używam włoszczyzny mrożonej, bo wydaje mi się bardziej wartościowa niż warzywa przechowywane przez tyle miesięcy w magazynach. Tak więc potrzebujemy: 
  • mrożona włoszczyzna 400g
  • kilka ziemniaków
  • kiszone ogórki ok. pół kg
  • szczypiorek, koperek, natka
  • pieprz, sól, czosnek, oliwa   
Do garnka z wodą wsypujemy włoszczyznę. Ziemniaki obieramy, kroimy w drobną kostkę. Po ok. 10 minutach gotowania dodajemy do włoszczyzny ziemniaki, kilka ząbków czosnku, sól ( lub vegetę natur), pieprz. Soli dajemy tylko odrobinę, bo ogórki kiszone są zazwyczaj wystarczająco słone.  Gotujemy jeszcze ok. 5 minut do miękkości ziemniaków. Ogórki ścieramy na grubej tarce, ja nie obieram ich ze skórki. Dolewam też trochę soku z ogórków. Dodajemy do startych ogórków ze dwie łyżki oliwy i doprowadzamy do wrzenia w rondelku. Następnie dodajemy do reszty zupy. Dodajemy posiekaną zieleninę i gotowe. Jak ktoś lubi może zabielić  zupę śmietaną, ale w tej formie jest fantastycznym daniem na wiosenne oczyszczanie organizmu.                

Figowy smakołyk



Miałam pomysł taki sprytny, ze zrobię ciasteczka z nadzieniem figowym. I miały mieć kształt listka, by nazywać się listek figowy. Na szczęście zrobiła się piękna wiosenna pogoda i zamiast ślęczeć nad wycinaniem listków -zrobiłam roladki. I bardzo dobrze, bo okazały się mocno pyszne i bez względu na kształt szybko znikają. Grzechem drugim, popełnionym przy robieniu tych ciasteczek, jest użycie gotowego, mrożonego ciasta francuskiego. Jednak  jego skład nie budzi grozy, może poza tajemniczym emulgatorem, nie wymienionym z prawdziwego imienia. Oto jak robi się te figowe ciasteczka:
Składniki:
  • opakowanie ( krążek) suszonych fig
  • 100g suszonych daktyli
  • 4 płaty mrożonego ciasta francuskiego
  • miód 
  • ewentualnie nalewka z pigwy lub inny alkohol
Figi i daktyle trzeba dobrze opłukać, pokroić  i namoczyć na kilka godzin w wodzie lub w alkoholu.  Następnie należy zmielić je w blenderze na jednolitą masę. Lekko rozmrożone ciasto rozwałkować ile się da. Placek ciasta posmarować masą i zawinąć w ścisłą roladę. Następnie pokroić w centymetrowe plastry. Ja to robię ostrymi nożyczkami.  Następnie układamy ciasteczka na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy do zarumienienia się ciasta. Na jeszcze gorące ciasteczka nakładamy  odrobinę miodu, tak żeby wsiąkł w ciasto. Pyszne!


sobota, 17 marca 2012

Bakłażanowa lazania


Lazania jest pysznym daniem, kojarzy mi się z wakacjami nad ciepłym morzem i w ogóle z latem. Dzisiaj dzień prawie letni, nareszcie zrobiło się ciepło. Wszyscy sąsiedzi wylegli na podwórka, sąsiadki trzepią dywany i wietrzą pościel. Nastrój iście śródziemnomorski. Na obiad więc lazania.
 Składniki:
  • pół paczki makaronu do lazanii
  • średni bakłażan
  • kartonik krojonych pomidorów
  • kulka mozzarelli 
  • mała papryka
  • mała cebula
  • sos beszamelowy ( 2łyżki mąki, 50g masła, szklanka mleka)
  • pieprz, sól, bazylia suszona,  tymianek, czosnek, oliwa
Bakłażana należy pokroić w plasterki, posolić i odstawić na 20 minut.Następnie opłukać i osuszyć. Paprykę i cebulę pokroić w kosteczkę, podsmażyć na oliwie, dodać czosnek, przyprawy, plasterki bakłażana, pomidory. Chwilę poddusić. Mozzarellę pokroić w plastry. W foremce typu keksówka ( ja używam jednorazowych z folii, łatwiej z nich lazanię wyjąć) posmarowanej oliwą układamy warstwę makaronu, na nim kładziemy plasterki mozzarelli i bakłażana z sosem, następnie kolejną warstwę makaronu i tak do skończenia się składników. Następnie robimy sos beszamelowy. Na małej patelni podgrzewamy lekko mąkę, dokładamy masło, mieszamy, dolewamy mleko, mieszamy, dodajemy sól i pieprz, mieszamy. Gdy mleko się zagotuje- odstawiamy z ognia. Gotowym sosem zalewamy lazanię, tak, by sos dotarł do wszystkich zakamarków. Można tez polewać sosem kolejne warstwy w czasie ich układania, jak kto woli. Tak przygotowaną potrawę wkładamy do gorącego piekarnika na ok. 30 - 40 minut. Ja najpierw przykrywam wierzch folią żeby makaron dobrze się ugotował i nasiąkł sosami. Następnie po ok. 15 minutach zdejmuję folię i posypuję jeszcze wierzch startym serem.  Wyjmujemy z piekarnika gdy wierzch jest zrumieniony.  Można podać na liściach rukoli, z paseczkami suszonych pomidorów, z sałatką grecką lub dowolną surówka.


poniedziałek, 12 marca 2012

Pataty w cieście



Pataty, bataty lub słodkie ziemniaki pochodzą z Ameryki Środkowej i Południowej. Nie kupuję ich często, bo nie wiem - czy gorsze są te produkowane w Chinach czy w Nikaragui. Jedne i drugie zawierają pewnie sporo chemii. Ale sezon jest trudny, rodzime warzywa trochę mi się opatrzyły, więc czekając na wiosnę trochę eksperymentuję. Tym razem pokroiłam pataty na plastry i ugotowałam na parze. W miseczce rozrobiłam ciasto naleśnikowe z dodatkiem pesto orzechowego. Pataty obtoczyłam w cieście i usmażyłam na oleju.W czasie smażenia zrobiłam im powyższe zdjęcie.  Podałam z surówką z cykorii, sałaty i rzodkiewek z jogurtowym sosem. Mi baaardzo smakowało.

 





niedziela, 11 marca 2012

Ciastko hiszpańskie


Tak, wiem, że trzeba jeść owoce sezonowe. Ale czekam i czekam, a do czerwca wciąż daleko. A te truskawki były z Hiszpanii, a mnie się podoba wszystko co stamtąd pochodzi. Więc na cześć kraju pochodzenia owoców całe ciastko jest hiszpańskie, a co!
 Składniki:
  • 4jajka wiejskie
  • szklanka cukru
  • szklanka mąki
  • 2 budynie truskawkowe
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • tabliczka gorzkiej czekolady
  • 3 łyżki cukru pudru
  • tłuszcz i bułka tarta do wysypania foremki
  • kilka truskawek
Z białek ( ze szczyptą  soli) ubijamy  sztywną pianę, pomału dodajemy żółtka. Cały czas mieszając dosypujemy pomału cukier, mąkę z proszkiem do pieczenia, proszek budyniowy.  Połowę ciasta wylewamy do wysmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułką  średniej foremki. Do drugiej połowy dosypujemy 1/3 tabliczki czekolady startej na tarce. Mieszamy i delikatnie dolewamy do foremki. Pieczemy w temp. 200 stopni przez pół godziny.  W rondelku rozpuszczamy resztę czekolady, dodajemy cukier puder i ewentualnie odrobinę mleka, jeśli masa jest za gęsta. Upieczone i ostudzone ciasto polewamy czekoladą i posypujemy pokrojonymi truskawkami. Kroimy w prostokąty i jemy. Smacznego!

czwartek, 8 marca 2012

Złota zupa z musztardą



Zima jakoś tak niemrawo od nas odchodzi, widocznie jej za dobrze gotujemy. Może trzeba  coś wymyślić, by jej było tu - za ciepło. Ponieważ zimowe zapasy cebuli mam jeszcze spore, zrobiłam zupę w pięknym, słonecznym kolorze. Zimę tą zupą przepędzam niniejszym na cztery wiatry. Jeśli ziemia szybko rozmarznie może uda mi się jeszcze uratować zapomniane w ogródku buraczki. Wtedy podam przepis na pyszny barszczyk. A tymczasem zupa cebulowa. Jest to też chyba najtańsze, ale wykwintne, danie jakie wymyślono.
Składniki:
  • 5 cebul
  • 5 ziemniaków
  • sól, pieprz,cukier,vegeta, oliwa
  • curry, musztarda
  • szczypiorek, ser
Cebule obieramy i kroimy w plastry. Ziemniaki obieramy i kroimy w plastry grubości ok. pół centymetra. Na dużej patelni rozgrzewamy kilka łyżek oliwy, układamy plastry ziemniaków , a na nich cebulę. Smażymy na małym ogniu do zeszklenia cebuli, mieszamy i smażymy jeszcze chwilę do zrumienienia na jasnozłoty kolor. Jeżeli dopuścimy do zbrązowienia cebuli - będzie gorzka, lepiej więc uważać i nie wychodzić z kuchni w czasie smażenia. Dolewamy szklankę wody, solimy, dodajemy vegetę ( natur), szczyptę cukru i pieprz. Dusimy jeszcze chwilę pod przykryciem. Gdy wszystko jest miękkie dosypujemy łyżeczkę carry, 3 łyżeczki musztardy ( sarepska lub rosyjska) i miksujemy dodając ewentualnie jeszcze wodę do uzyskania konsystencji kremu.  Gotową zupę posypujemy szczypiorkiem i tartym serem, podajemy z grzankami.


niedziela, 4 marca 2012

Zupa krem z suszonymi pomidorami



Mam nadzieje, że to już koniec z zimowymi, gęstymi zupami na rozgrzewkę. Pomału idzie wiosna i marzą mi się zupy lekkie, letnie, pełne ziół prosto z ogródka. Tymczasem powstała jeszcze jedna zupa-krem z dużej ilości warzyw i dość pikantna w smaku. Dzięki suszonym pomidorom jest też nieco śródziemnomorska, więc zapowiada, dalekie jeszcze, wakacje...

Składniki:
  • 3 brokuły  (bez łodyg)
  • 3 cebule
  • włoszczyzna
  • 3 ziemniaki
  • suszone pomidory , kilka na każdą porcję
  • sól, pieprz zielony świeżo zmielony, tymianek, bazylia, łyżka oliwy
  • czerwona papryka, szczypiorek, skórka z cytryny
Jak zwykle wszystkie warzywa kroimy na małe kawałki i gotujemy z dodatkiem przypraw. Zielony pieprz dajemy na początku i częściowo pod koniec gotowania, zupa będzie miała fajny, pieprzny aromat. Gdy warzywa zmiękną miksujemy je  lub przecieramy przez sitko. Dodajemy pokrojone w paski suszone pomidory. Dolewamy odrobinę oliwy ( może być ta z suszonych pomidorów). Po nałożeniu do miseczek posypujemy posiekanym szczypiorkiem, posiekaną czerwoną papryką i skórką otartą  z cytryny.

Kotleciki z kaszy






 Po obejrzeniu w jakich warunkach odbywa się ubój świnek nigdy już nie wrócę do jedzenia mięsa. Ponieważ w moim domu potrawą "narodową" były zawsze kotlety mielone- postanowiłam poszukać smacznych zamienników, nie zawierających oczywiście mięsa. Kotlety sojowe są oczywistością, jest też wiele przepisów na kotlety z roślin strączkowych. Jednak wciąż za rzadko jem kaszę i udało mi się wymyślić kaszolety, czyli kotlety z kaszy jęczmiennej.

Składniki:

  • 2 kubki ugotowanej kaszy jęczmiennej, drobnej
  • 1 jajko
  • mała cebula, starta na tarce
  • pieprz ziołowy, pieprz czarny
  • rozgnieciony ząbek czosnku, posiekany koperek, sól
  • olej rzepakowy do smażenia
  • na panierkę- tarta bułka wymieszana z pokruszonymi płatkami kukurydzianymi 
 Wszystkie składniki dokładnie mieszamy, najlepiej gdy kasza jest jeszcze dość ciepła, jest wtedy bardziej kleista. Jajko nie jest konieczne. Ja mam jajka z pewnego źródła, od pani z sąsiedniej wsi. Jeśli macie kupować jaja fermowe- lepiej zrezygnować z tego składnika. Nie tylko ze względu na straszne warunki i cierpienie zwierząt. Również dlatego, że w takich jajkach nie ma dla naszego organizmu pożytecznych składników- są natomiast antybiotyki, hormony, pestycydy i różne tam takie...można sobie darować, naprawdę. Z wyrobionej masy formujemy małe kotleciki ( małe, bo łatwiej będzie je przewracać na drugą stronę ) i smażymy z obu stron na złoto. Można je jeść jako samodzielne danie z warzywami lub jako składnik obiadu.

Batoniki na drogę


Ponieważ mój maż wyjeżdżał na narty i odgrażał się, że będzie jadł tam Snikersy i inne niezdrowe paskudztwa - postanowiłam przygotować mu chociaż trochę zdrowszych batoników. Pamiętałam przepis Nigelli na batoniki owsiane. Trochę go zmodyfikowałam i powstały owsiane, bardzo słodkie i bardzo energetyczne ciasteczka.

Oto potrzebne składniki:
  • paczka płatków owsianych górskich
  • 100g pestek ze słonecznika
  • 100g żurawiny suszonej
  • 100g rodzynek
  • 100g orzechów laskowych
  • 3 tubki mleka skondensowanego o smaku karmelowym
  • 100g mleka
  • 3łyżki miodu
  • skórka pomarańczowa w cukrze
Wykonanie jest bardzo proste. Wszystkie suche składniki należy wsypać do dużej miski i wymieszać. Jeżeli żurawiny są bardzo duże - trzeba je trochę posiekać, ja to robię nożyczkami.  Na marginesie słowo na temat owoców suszonych- jeżeli jecie je dość często, a dobrze jest jeść je często, szczególnie zimą- kupujcie te, które nie są konserwowane związkami siarki. Dwutlenek siarki ( E220) może wywoływać bóle głowy, nudności, biegunkę. Jest dodawany do owoców, by miały ładniejszy, jaśniejszy kolor. Warto wiec szukać tych producentów, którzy przedkładają nasze zdrowie nad estetykę wyrobu :)
Wracając do batoników- orzechy należy oczywiście pokruszyć, ja zawijam je w ściereczkę i kruszę drewnianym tłuczkiem. Wymieszane składniki suche zalewamy ciepłym mlekiem i odstawiamy na 20 minut. Dzięki temu płatki owsiane stracą posmak surowizny i będzie je łatwiej gryźć. Następnie dodajemy miód i mleko skondensowane. Mieszamy wszystko dokładnie. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia i układamy na nim masę. Dobrze jest ugnieść ją ręką, nie za bardzo, ale tak, by batoniki się nie rozpadały po upieczeniu. Pieczemy przez ok. 40 minut w niewysokiej temperaturze ( ok140 stopni). Po upieczeniu, jeszcze ciepłe kroimy na prostokąty, posypujemy skórką pomarańczową. Ja dodałam jeszcze do części polewe  z rozpuszczonej czekolady. Pychota!

Śniadanie hedonisty




Moja druga połowa wyjechała i nie chciało mi się robić na śniadanie jednoosobowej owsianki. W dodatku smutno w domu i jakoś jeszcze ciszej niż zwykle. Na poprawę humoru i dobry nastrój najlepszym lekarstwem okazał się naleśnik z wczorajszego obiadu. W środku ma biały ser z wanilią i cukrem. Na wierzchu odrobinę śmietany i jagody ( z mrożonki). Do tego kubek gorącej kawy i Świat staje się piękniejszy! Polecam!