środa, 4 grudnia 2013

Lazania po bolońsku

Czasami mój mąż ma ochotę na coś i nie wie na co. Właściwie to nawet nie czasami, a dość często. Gdy bardzo, bardzo  marudzi to znaczy,  że trzeba mu zrobić coś tłustego i koniecznie z serem. Z takiej właśnie potrzeby powstała lazania po bolońsku. Dlaczego po bolońsku? Bo podobno po bolońsku,  to znaczy na bogato. Bogactwo polega tu na sporej (ser, masło, makaron) kaloryczności, niestety. Ale ja osobiście za lazanią nie przepadam, więc jem jej minimalne ilości :) Tym bardziej, że nie posunęłam się jeszcze do własnoręcznego robienia lazaniowego makaronu, a ten kupny jest z pszenicy. Jeśli ktoś gdzieś widział, słyszał o żytnim to proszę o wiadomość. W przeciwnym razie następnym razem zrobię jednak sama. Choć mam z tym kłopot, bo gdzie bym nie położyła makaronu do przeschnięcia - zawsze kladzie się na nim któryś kot.
Aby lazania była jak najbardziej bogata, również w smaki- dodałam do niej przyprawę do pomidorów i przyprawę do spaghetti bolognese - obie firmy Kamis. Staram się nie kupować gotowych mieszanek, ale te dostałam w prezencie, a ich skład jest podejrzanie dobry. Piszą na opakowaniu, że jest to tylko mieszanka kilku ziół i soli. 
Składniki:
  • średni bakłażan
  • 3 pomidory
  • garść pomidorków koktajlowych
  • ser żółty, np. dziugas, parmezan, ok. 15dkg
  • 2 cebule
  • ok.12 płatów makaronu do lazanii
  • przecier  pomidorowy 200 ml
  • beszamel - 3 łyżki masła, czubata łyżka mąki, szklanka mleka, szklanka wody
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • całe opakowanie (15g) Przyprawy do spaghetti bolognese Kamisu
  • pół opakowania Przyprawy do pomidorów Kamisu
  • oregano, bazylia, pieprz świeżo zmielony
  • odrobina oliwy 
Bakłażana i cebulę kroję na plasterki  i podsmażam na odrobinie oliwy, tyle tylko żeby się zeszkliły. W czasie smażenia dosypuję przyprawę do spaghetti, posiekane ząbki czosnku. Pomidory też kroję na plasterki, a ser ścieram na tarce. W brytfance układam pierwszą warstwę makaronu, na nim kładę plasterki cebuli, bakłażana, pomidorów. Posypuję startym serem i pozostałymi przyprawami . Smaruję grubo przecierem pomidorowym i przykrywam następną warstwą makaronu. I tak do skończenia się składników. W rondelku rozpuszczam masło, dodaję mąkę i dolewam pomału mleko i wodę. Odrobinę solę i pieprzę. W ten sposób powstaje beszamel. Dodaję wodę żeby sos był dość rzadki - i tak odparuje w czasie zapiekania, a dzięki temu szybko namoczy makaron. Polewam sosem lazanię i dekoruję wierzch pomidorkami. Wstawiam na 20-30 minut do piekarnika. Przed podaniem posypuję jeszcze serem i świeżo zmielonym pieprzem.




czwartek, 28 listopada 2013

Galaretka z winogron


 Tak, wiem - niespecjalnie to wygląda na zdjęciu. Trochę jak galaretka z buraczków. Trudno, była smutna pogoda. Ale smak takiej galaretki jest znakomity. Jest zrobiona z polskich ciemnych winogron. Z naszego ogródka. Próbowałam zjeść wszystkie na surowo, bo najzdrowsze, ale się nie dało. Było ich za dużo.
Składniki są bardzo proste - sok z winogron i agar.
Winogrona ( ok. 2kg) zdejmujemy z gałązek, wrzucamy do garnka , podgrzewamy i ugniatamy ( np. tłuczkiem do ziemniaków)  żeby puściły sok. Ja moich nie musiałam dosładzać, bo były leciutko przemrożone i bardzo słodkie w związku z tym.  Następnie wyłożyłam pulpę winogronową na sitko i odcisnęłam. Szło opornie, więc zostawiłam na noc, obciążone kamiennym moździerzem. Soku wyszło ok. litra. Dodałam 2 łyżeczki agaru i chwile gotowałam. Po ostudzeniu pokroiłam w kosteczkę.










Kotleciki jaglane i sos z czerwonej soczewicy


Zupełnie nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie było przepisu na kotleciki jaglane. Bardzo lubię kaszę jaglaną. Jest to jedna z najzdrowszych kasz, trzeba ją jeść tak często, jak się da. Na szczęście daje wiele możliwości, możną ją jeść jako dodatek do drugiego dania, można z niej robić pyszne desery, przystawki i kotleciki. Zacznijmy więc od kotlecików :)
Składniki:
  • 2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • kilka pieczarek
  • cebula
  • 3 łyżki mąki ryżowej 
  • 3 szczypty soli
  • dużo przypraw - pieprz czarny, kurkuma, kumin, chilli - co  kto lubi
  • zielenina - np. pęczek koperku
  • łyżka oliwy,olej rzepakowy do smażenia.
Kasza powinna być ugotowana na sypko. Najpierw przepłukujemy kaszę wrzątkiem, dzięki temu nie będzie miała gorzkawego posmaku. Następnie zalewamy potrójną  ilością wody. Czyli na pół szklanki suchej kaszy dajemy 1,5 szklanki wody. Gotujemy kilka minut i wstawiamy pod poduszkę na kilka godzin lub gotujemy na wolnym ogniu ok. 20 minut - nie mieszając. Jeśli zostanie trochę wody - to nie szkodzi, zwiąże ją mąka. Pieczarki ścieramy na tarce, cebulę drobno siekamy. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy, podsmażamy na niej cebulę i pieczarki. Łączymy kaszę z pieczarkami i cebulą, dodajemy pozostałe składniki, solimy, pieprzymy, dodajemy posiekaną drobniutko zieleninę. Masa powinna mieć dość zwartą konsystencję, w razie potrzeby dodajemy więcej mąki. Formujemy kotleciki i smażymy je szybko na oleju. Jeśli ktoś lubi panierki, można przedtem obtoczyć kotlety w płatkach jaglanych. 
  Zrobiłam też kuleczki jaglane, doskonałe jako przystawka lub mały poczęstunek na imprezę. Do tej samej masy dodałam jeszcze  garść startej na tarce czerwonej papryki, żeby było ładnie. Zamiast kotlecików zrobiłam małe kuleczki i usmażyłam w oleju z dodatkiem sporej szczypty curry i 2 ząbków czosnku. Po usmażeniu wyjęłam na ręcznik papierowy żeby je odtłuścić trochę. Na koniec posypałam jeszcze mielona papryką. Można je jeść na ciepło lub na zimno. Wszystkim bardzo smakowały, z czego się niezmiernie cieszę, również w imieniu kaszy.





Aaaa i jeszcze sos! Do rondelka wsypujemy garść czerwonej soczewicy, zalewamy szklanką wody i gotujemy pod przykryciem. Gdy soczewica się już rozpada, czyli po ok. 10 minutach dodajemy dużą łyżkę koncentratu pomidorowego, skarmelizowaną cebulkę, sól, pieprz, szczyptę oregano, trochę sosu sojowego. Można zmiksować na gładko, ale ja wole jak jest chropowaty.


czwartek, 12 września 2013

Kotleciki z czerwonej soczewicy


Tyle razy już robiłam różne wersje kotlecików z zielonej soczewicy, że zapragnęłam odmiany. Tym razem postanowiłam spróbować jak to będzie z czerwoną. Teoretycznie jest trudniejsza, bo łatwo się rozgotowuje na papkę i nie klei się tak ładnie jak zielona. Jednak ostatnio eksperymentuję z bezglutenowymi mąkami i chciałam zobaczyć jaki efekt da pomieszanie soczewicy z mąka ryżową. Było nieźle, ale uprzedzam, że dość łagodnie. To znaczy kotleciki były mięciutkie i wymagały, moim zdaniem sosu. Ponieważ potknęłam się o kilka podgrzybków, które bezczelnie wyrastają nam pod domem - zrobiłam sos grzybowy. Myślę jednak, że idealny byłby pomidorowy z nutą orientalną.
Składniki:
  • 3/4 szklanki czerwonej soczewicy
  • 2 łyżki mąki ryżowej
  • pół czerwonej papryki
  • marchewka
  • pół czerwonej cebuli
  • 3 ząbki czosnku
  • garść świeżej szałwii (lub jeśli ktoś woli- koperku)
  • kurkuma, vegeta natur,  pieprz czarny
Soczewicę gotujemy w 2 szklankach wody, ok 15 minut. Nie dodajemy soli, bo słona jest wegeta, którą damy później. Do ugotowanej soczewicy dodajemy starte na tarce lub bardzo drobno posiekane: paprykę, cebulę, marchewkę, czosnek. Przyprawiamy kurkumą. pieprzem, vegetą i dodajemy posiekaną drobniutko szałwię. Wszystko dokładnie mieszamy. Jeśli jest zbyt wodniste - można dosypać jeszcze mąki ryżowej. Jeśli jest za suche, dodajemy jajko. Mokrymi dłońmi formujemy kulki. Nie wymagają dodatkowej panierki. Możemy usmażyć je na oliwie lub upiec w piekarniku. Mają ładny złocisty kolor. Niestety przy dzisiejszej deszczowej pogodzie trudno było zrobić im twarzowe zdjęcie. Ale jak je zrobicie- zobaczycie jakie są kolorowe.


wtorek, 23 lipca 2013

Tarta "śliwki w czekoladzie"




Zawsze mnie wkurza, że dobre śliwki w czekoladzie są takie drogie. Kupuje się te 20 dkg na dwie osoby i pozostaje potem tylko uczucie żalu i niedosytu :) Postanowiłam temu zaradzić. Wymyśliłam ciasto, które smakuje jak świetne śliwki w czekoladzie, można się poobjadać i mieć spokój na jakiś czas.
Składniki:
  • ciasto na spód do foremki o średnicy ok. 25 cm-
100g masła
żółtko, lub jeśli małe to dwa
szklaka mąki
szczypta soli, 2 łyżki cukru trzciowego
  • ponadto :
250 g śliwek suszonych bez pestek
3 łyżki cukru pudru
sok z 1/4 cytryny

2 łyżki kakao
100g masła
3 łyżki cukru trzcinowego lub cukru pudru

 
Najpierw robimy ciasto. Masło musi być ciepłe, trzeba je wyjąć wcześniej z lodówki i postawić w ciepłym miejscu lub w leciutko podgrzanym piekarniku. Gdy masło zaczyna się "maślić" ubijamy je z cukrem na dość puszystą masę, dodajemy szczyptę soli, żółtka i na końcu mąkę. Zagniatamy tylko na tyle, by wszystkie składniki się dobrze połączyły. Foremkę wykładamy ciastem, jeśli ktoś woli to może je rozwałkować najpierw na placek, ja zawsze po prostu ugniatam palcami.Foremkę z ciastem chowamy na pół godziny do lodówki, choć i bez tego ciasto jest dość kruche.
Najlepsze suszone śliwki to takie błyszczące, mokre, nie wysuszone na wiór. Dobrze też by nie były konserwowane SO2 - tak czy inaczej trzeba je dokładnie umyć i osuszyć na ściereczce. Następie w rondelku robimy lukier. 2-3 łyżki  cukru pudru mieszamy  z sokiem z cytryny i lekko podgrzewamy aż powstanie gęsty lukier.Wrzucamy do niego śliwki i dokładnie mieszamy, by trochę lukru znalazło się też w środku śliwek..Niech teraz sobie poleżą do wystygnięcia i zastygnięcia lukru.
 Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni i wkładamy do niego ciasto. Pieczenie trwa ok 20 min- ciasto powinno mieć jasnozłoty kolor.
Teraz polewa- w garnuszku rozpuszczamy masło ( może być roślinne) i dodajemy cukier. Mieszamy lekko podgrzewająć aż cukier się rozpuści. Gdyby trwało to za długo można dolać odrobinę mleka, wtedy cukier rozpuści się szybciej. Na końcu dodajemy kakao i dokładnie mieszamy.
Na upieczonym cieście układamy polukrowane śliwki i polewamy gorącą polewą czekoladową. Po ostygnięciu- ciasto jest gotowe.Posypałam je jeszcze tylko startą na tarce, gorzką czekoladą.






środa, 12 czerwca 2013

Ciasto wegańskie


 Właściwie to jest tak proste ciasto, że aż wstyd dawać na nie przepis. Ale jest też smaczne i można je zrobić błyskawicznie- przydaje się gdy goście zadzwonią, że już jadą :) Nie zawiera jajek ani mleka.
Składniki:
  • 3 średnie banany
  • szklaka mąki pełnoziarnistej pszennej lub orkiszowej
  • mniej niż pół szklaki oleju rzepakowego 
  • pół szklanki cukru trzcinowego
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki kakao
Banany obieramy, kroimy na małe kawałki i rozgniatamy widelcem. Dobrze jest gdy banany są bardzo dojrzałe, jeśli nie - to można je lekko podgrzać w garnuszku - zmiękną. Do bananów dodajemy olej i cukier, mieszamy i dosypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem i kakao. Całość wylewamy  na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Jeśli zależy nam na czasie dajemy większą blaszkę ( ~25x35) wtedy ciasto jest płaskie, ale szybko się piecze. Moje było w piekarniku o temp. ok.200 stopni przez pół godziny.


Teraz ewentualne dodatki.
  • Zrobiłam  cieniutką polewę z 3 łyżeczek cukru pudru, soku z połówki cytryny i łyżeczki kakao. Wszystkie te składniki dokładnie mieszamy i polewamy jeszcze ciepłe ciasto.
  • Wierzch ciasta posypałam waniliowo-kardamonową przyprawą Kamisu
  • Ciasto podałam z dżemem rabarbarowym ( rabarbar podsmażony z cukrem )
Podobno było dobre.



A tu w tle nasz kurnik, pięknie obrośnięty dzikim winem :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Pizza! Pizza! Pizza!

Bardzo uprzejmie przepraszam, że  ostatnio tak niewiele przepisów tu umieszczam. Obfitość zieloności  sprawia, że w ogródku mam wór roboty. Piękne okoliczności przyrody odciągają od komputera i zniechęcają do siedzenia w domu. W dodatku naszą wieś omijają ulewne deszcze, oczywiście pada codziennie, ale nie tak bardzo. Postanowiłam więc nie czekać na deszczową pogodę i usiąść do nadrabiania zaległości. Może jakoś wytrzymam ze świadomością, że tam mi się chwasty panoszą.
Od kilku miesięcy w każdą niedzielę jemy pizzę. Innymi słowy pizza zastąpiła nam rosół :) Pomyślałam, że pora podzielić się wiedzą nabytą, ostatecznie ćwiczenie czyni mistrza.
Kiedyś kupowałam specjalne mąki do pizzy, ale szczerze mówiąc nie widzę specjalnej różnicy. Teraz używam dowolnej mąki pszennej, typ zazwyczaj 650 ale zdarzyło mi się użyć też tortowej, orkiszowej, pełnoziarnistej.
>>>Najważniejsze w robieniu domowej pizzy okazało się wyrabianie ciasta. Trzeba to robić długo!



  1. Ponieważ używam zwykłych, tzw świeżych drożdży, nastawiam najpierw zaczyn. Na dwie pizze biorę 25 g drożdży, pół szklanki ciepłej wody, garstkę mąki i łyżeczkę cukru. Odstawiam w ciepłym miejscu na 15 minut, żeby drożdże zaczęły pracować.
  2. Gdy w zaczynie pojawią się bąbelki dodaję ok. 2 szklanek mąki, łyżeczkę soli, garść oregano, 3 łyżki oliwy z oliwek, dolewam tyle wody żeby powstało dość kleiste ciasto.
  3. Wyrabiam minimum 15 minut, czasem dłużej. Po prostu siadam  z miską na schodach i podziwiam widoki, albo włączam sobie jakiś film i wyrabiam do skutku. Skutkiem jest sprężyste, odchodzące od ręki ciasto. Odkładam je do miski , przykrywam szmatką i czekam aż podwoi objętość. 
  4. Po ok 30-40 minutach dzielę wyrośnięte ciasto na dwie części, wałkuję na dwa placki i kładę każdy na blaszce do pizzy. W razie braku takowej sprawdzają się okrągłe tacki do grilla. Ważne żeby było to coś z dziurkami.
  5. Pizzę smaruję sosem pomidorowym, układam dowolne składniki, posypuję trochę serem, oregano, pieprzem. Ważne żeby składników nie było za dużo. Bardzo lubię też gdy jednym ze składników jest lekko zeszklona cebula .Piekę ok. 30 minut w temp. w okolicach 180-200 stopni. 
  6. Po tym czasie zaglądam czy spód pizzy się lekko zrumienił, jeśli tak - dosypuję jeszcze startego sera (wtedy jest ładnie rozpuszczony, nie spieczony) posypuję pizzę świeżymi ziołami, np. oregano, bazylią. Na wolną półkę w piekarniku wylewam pół szklanki wody i zamykam piekarnik. Dzięki temu ciasto wchłania parę wodną i jest sprężyste, a miękkie. Po chwili wyjmuję gotową pizzę. 
P.S.
Składniki na pizzy ze zdjęcia: podsmażona cebulka, pieczarki, pomidorki koktajlowe, ser kefalotiri, rukola i bazylia. Na spodzie jest sos pomidorowy, który robię sama na bazie koncentratu, ale do gotowej pizzy najbardziej lubię chutney mango :) 

sobota, 30 marca 2013

Biszkopt kakaowy z wiśniami



Piekłam to ciasto jakiś czas temu, zdjęcie zrobiłam i...zapomniałam podzielić się przepisem. Ponieważ ostatnio była seria ciast niemal błyskawicznych, przypomniałam sobie i o tym. Jest znakomite na leniwą niedzielę, nie wymaga dużo pracy, nie zajmuje dużo czasu. Piecze się szybciutko, więc może być też dla niezapowiedzianych gości.
Składniki:

  • 4 jajka wiejskie
  • szklanka mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 3/4 szklanki cukru trzcinowego, nierafinowanego
  • 3 łyżki kakao
  • 4-5 ziaren ziela angielskiego
  • łyżeczka proszku do pieczenia lub sody
Na polewę:
  • pół szklanki cukru pudru
  • łyżeczka kakao
  • wiśnie z konfitury 
  • 2 kostki czekolady
Ziele angielskie drobno ubijamy w moździerzu. Z białek ubijamy sztywną pianę, dodajemy kolejno żółtka, powoli dosypujemy cukier, następnie mąkę z proszkiem, zielem  i kakao.  Gotową masę przekładamy do foremki (24x34) wyłożonej papierem lub posmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułka. Pieczemy 25-30 minut w temperaturze ok. 180 stopni.
Do rondelka wsypujemy cukier puder, kakao i wlewamy kilka kropel ciepłej wody. Lekko podgrzewamy i dokładnie mieszamy. Można dodać też łyżeczkę masła. Ciepłe ciasto polewamy ciepłym lukrem, dzięki temu trochę wchłonie się w ciasto. Wierzch dekorujemy wiśniami z konfitury i pokruszoną lub startą na tarce czekoladą.


wtorek, 26 marca 2013

Szybki placek śliwkowy


Możecie wierzyć, albo nie, ale to ciasto robi się błyskawicznie. I zjada się błyskawicznie, bo jest pyszne. Wpisuje się jeszcze w klimat zimy za oknem, bo zapach śliwek i cynamonu pasuje do śniegu za oknem. Jeśli przygotujecie sobie wcześniej wszystkie potrzebne składniki - samo zrobienie ciasta zajmie wam może z 5 minut.
Składniki:
  • Szklanka mąki ( u mnie mieszanka tortowej i pełnoziarnistej pszennej)
  • 3/4 szklanki cukru
  • 4 jajka wiejskie
  • łyżeczka proszku, szczypta soli, cynamon
  • 1 banan
  • 400g śliwek bez pestek, o tej porze roku oczywiście mrożonych.
Blaszkę 24x34 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Z białek jajek i szczypty soli ubić pianę na sztywno. Pomału dodać żółtka (cały czas ubijając), następie, też powoli- cukier i mąkę wymieszaną z proszkiem. Wyłożyć masę do blaszki. Na wierzchu ułożyć delikatnie śliwki , skórką do dołu i  plasterki banana.  Posypać obficie cynamonem. piec w 180 stopniach ok. 30 minut. Po wyjęciu z piekarnika można jeszcze posypać trochę cukrem dla ładności.




piątek, 22 marca 2013

Łatwe, piaskowe, cytrynowe


Może być babą wielkanocną, jest bardzo sypkie, wręcz rozpływające się w ustach. Nie wymaga dużo pracy. Ma lekko cytrynowy smak, nie jest za słodkie. Ciasto ideał. 
Składniki:
  • czubata szklanka mąki ziemniaczanej
  • 3/4 szklanki maki pszennej
  • 3 wiejskie jajka
  • pół szklanki cukru
  • pół kostki masła ( ok. 120 g)
  • cytryna
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół szklanki cukru pudru na lukier 
W rondelku podgrzewamy masło, nie musi się całkiem rozpuścić, chodzi tylko o to, żeby było dość ciepłe. Dodajemy do masła cukier, ubijamy mikserem  i dodajemy żółtka jajek oraz skórkę otartą z połowy cytryny. Drugą połowę zostawiamy do lukru. Nadal miksujemy, aż powstanie biaława, kremowa masa. W oddzielnym naczyniu ubijamy pianę z białek, najlepiej dodając szczyptę soli.  Do masy z masła, żółtek  i cukru dolewamy sok wyciśnięty z całej cytryny, dosypujemy obie mąki i proszek do pieczenia i mieszamy. Na koniec dodajemy pianę z białek i jeszcze, dość krótko, mieszamy, do uzyskania jednolitej konsystencji.  Foremkę, typu keksówka, u mnie długości 27 cm, wykładamy papierem do pieczenia posmarowanym odrobiną oleju. Wykładamy ciasto do foremki i wstawiamy, najlepiej do lekko już nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok. 45 minut w temp. 160-180 stopni. Przed wyjęciem dobrze jest sprawdzić patyczkiem, czy ciasto w środku się upiekło. W tym celu otwieramy piekarnik i nakłuwamy ciasto np. patyczkiem do szaszłyków- jeśli po wyjęciu jest suchy- to znak, że ciasto jest gotowe.
Ciasto można tylko posypać z wierzchu cukrem pudrem lub polać lukrem. W tym celu wystarczy wymieszać cukier puder z odrobiną wody lub soku z cytryny, dodać trochę otartej skórki cytrynowej i polać wierzch ciasta, gdy tylko ostygnie.


piątek, 1 marca 2013

Papryczki faszerowane kaszą jaglaną

Takie -ni stąd ni zowąd -podłużne papryczki kupiłam. Jak tylko je zobaczyłam, od razu pomyślałam, że fajnie będzie je czymś nafaszerować. I tak też uczyniłam. Ponieważ dawno jakoś nie robiłam nic z kaszą jaglaną, a kasza ta jest, jak wiadomo, najzdrowszą kaszą na Świecie- nadzienie było z niej właśnie. i było pyszną pysznością.
Składniki:
  • 6 papryk
  • 6 średnich pieczarek
  • szklanka ugotowanej na sypko kaszy jaglanej
  • duża cebula
  • łyżka masła
  • sól, pieprz, carry, majeranek, łyżeczka cukru
  • łyżka oleju
  • świeża bazylia i natka pietruszki
Do sosu:
  • cebula
  • łyżka oleju
  • 4 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 4 łyżki ajwaru (pasta z papryki i bakłażana)
  • pieprz, bazylia
Z każdej papryczki trzeba wyjąć pestki. Najłatwiej jest to zrobić długim i cienkim nożem, najpierw odkroić górę, a potem poruszać nożem w środku. Następnie papryki myjemy i obgotowujemy na parze lub w lekko osolonej wodzie.(Można też faszerować papryki surowe, ale wtedy trzeba wszystko dłużej zapiekać-najpierw przykrywając pokrywką lub folią, na jakieś 20 minut.)
Na łyżce oliwy podsmażamy drobno posiekaną cebulę, posypujemy łyżeczką cukru, dodajemy majeranek, pieprz, sól, odrobinę curry. Gdy się zeszkli dodajemy posiekane drobno lub starte na tarce pieczarki. Podsmażamy chwilę i dodajemy łyżkę masła. mieszamy wszystko z kaszą, dodajemy posiekaną natkę i bazylię. farszem nadziewamy papryki i układamy w naczyniu do zapiekania.
Teraz robimy sos. Znów podsmażamy drobniutko pokrojoną cebulę, dodajemy pieprz, bazylię, 4  łyżki koncentratu pomidorowego i tyle samo ajwaru. Jeśli nie macie domowego- można dodać kupny ze słoiczka, też będzie dobrze. Jeśli sos jest  gęsty trzeba dodać wody, tak żeby miało co odparować w czasie zapiekania papryki. Gotowym sosem polewamy papryczki, posypujemy świeżo zmielonym pieprzem, odrobiną curry i posiekaną bazylią i zapiekamy 10-15 minut.


wtorek, 26 lutego 2013

Łężnie

Wczoraj trafiłam na FB na rozmowę o łężniach, chyba na Puszce. Nareszcie coś czego nigdy nie gotowałam. W dodatku szybko się okazało, że mam wszystkie potrzebne składniki. Przejrzałam wszystkie przepisy jakie znalazłam w tym temacie w sieci. Zdecydowanie zwiększyłam ilość cebuli i przypraw, natomiast odrzuciłam pomysł smażenia w głębokim tłuszczu, czy na smalcu. Można, jak sugeruje większość przepisów jeść je z sosem grzybowym, ale w wersji light mogą być z żurawiną. Bardzo mi smakowały, na pewno będę je robiła częściej. Tym bardziej, że jest to znakomity pomysł na zagospodarowanie resztek ugotowanych ziemniaków. Na drugi dzień łężnie można zjeść też na zimno, ale nie są już powalające. Do zrobienia tego regionalnego dania potrzeba  takich składników, które mamy przez całą zimę- czyli kuchnia sezonowa- jesienno-zimowa. Następny plus. W starej książce kucharskiej na mojej półce znalazłam też przepis na łężnie- jakoś nie zachęciły mnie nigdy przedtem. Okazuje się też , że mają jeszcze podobną wersje z twarogiem i nazywają się wtedy sasznie. Musze chyba poświęcić więcej uwagi kuchni kresowej, bo nigdy tego nie jadłam.
Składniki:
  • 1,5 kg  ziemniaków
  • garść mąki ziemniaczanej
  • 2 duże cebule
  • pół kilograma kiszonej kapusty
  • pieprz, sól, gałka muszkatołowa, biały pieprz, majeranek, łyżeczka cukru trzcinowego.
  • olej do smażenia, łyżeczka masła
Obrane ziemniaki gotujemy w lekko osolonej wodzie.  Kapustę i jedną cebulę kroimy i podsmażamy na łyżce oleju. Dodajemy pieprz,łyżeczkę cukru, majeranek.Dusimy kilka minut i odstawiamy w miseczce, by ostygła.  Drugą  cebulę siekamy bardzo drobno, podsmażamy na patelni z łyżką oleju i dodajemy do ugotowanych ziemniaków. Dodajemy gałkę, biały pieprz, łyżeczkę masła i mąkę i ugniatamy tłuczkiem do ziemniaków lub przeciskamy przez praskę. Jeśli trzeba- dosalamy. można też do tak powstałego ciasta dodać jajko, ale nie jest to konieczne. W niektórych przepisach nie ma mąki ziemniaczanej, ale może kiedyś były ziemniaki bogatsze w skrobię? W każdym razie z mąka łatwiej się lepi. Z kawałka ciasta formujemy placuszek na dłoni i nakładamy łyżkę kapusty, przykrywamy kawałeczkiem ciasta z góry i lepimy kotleciki. Następnie smażymy je na oleju , z obu stron, na jasnobrązowy kolor. Wykładamy na ręcznik papierowy, by pozbyć się resztek tłuszczu. Podajemy ciepłe, z sosem lub z żurawiną, z surówkami, smażonymi pieczarkami....


środa, 6 lutego 2013

Faworki? To łatwe!

a
Najlepsze na Świecie faworki robi Pani Nacia. Pracowałyśmy kiedyś razem i potem,  w okresie karnawału pojawiała się z wizytą, trzymając w dłoniach plastykowe wiaderko. Wiaderko wypełnione faworkami tak kruchymi i cieniutkimi, że w żaden inny sposób by ich nie przewiozła. Niestety teraz mieszkam daleko i Pani Nacia mnie nie odwiedza, a i pewnie ma wystarczająco dużo wnuków i prawnuków do obdarowania w karnawale...Cóż, musiałam się sama wziąć do roboty. Poprzednie faworki robiłam jako dziecko, a właściwie tylko pomagałam. Po przeczytaniu wielu przepisów z internetu i wytężeniu pamięci, doszłam do wniosku, że najlepsze będą takie składniki:
  • 4 żółtka
  • pół łyżeczki soli i łyżka cukru
  • 2 łyżki spirytusu
  • 5 łyżek gęstej śmietany 18 %
  • mąka tortowa, ok. 2 szklanki
  • 1 litr oleju rzepakowego do smażenia
  • cukier puder wymieszany z cukrem waniliowym do posypania
Ważne, by do ciasta nie dodawać więcej cukru, bo faworki będą się za szybko paliły. słodkości nabiorą od posypki. Spirytus można zastąpić mocnym rumem, ale nie octem, bo faworki będą bułowate.
na stolnicę przesiewamy mąkę dodajemy pozostałe składniki i zagniatamy ciasto. Jeśli jest za mokre dodajemy jeszcze trochę mąki. Wyrabiamy przez kilka minut. Powinno być sprężyste i łatwo odchodzić od ręki.Następnie formujemy z ciasta kulę, bierzemy wałek i walimy w ciasto przez 15 minut. Ja zmieniałam się z mężem, bo to strasznie nudne zajęcie. Oczywiście gdy od walenia z ciasta robi się placek, znów formujemy kule i tak w kółko. Takie ubijanie jest bardzo ważne dla kruchości ciasta, więc warto się pomęczyć. Następnie dzielimy ciasto na 3 lub 4 części. Z jednej wałkujemy placek, resztę można na razie schować do lodówki. Starajmy się nie podsypywać za dużo mąki  przy wałkowaniu, żeby faworki nie były nią oprószone, bo będzie spadała do tłuszczu i się paliła.Placek powinien być tak cienki, jak to możliwe. Następnie kroimy placek w paski szerokości ok. 3 cm. Z pasków pokrojonych w poprzek powstaną pojedyncze faworki. Każdy nacina się przez środek i przekłada jedną stronę faworka przez powstałą pętle. Wycięte faworki odkładamy na tacę.
 Jeśli nie macie czasu i ochoty na wycinanie klasycznych faworków, ich kształt może być właściwie dowolny, np. paseczki. I tak ładnie się skręcą przy smażeniu.
Faworki smażymy partiami,  po kilka sztuk, tak abyśmy zdążyli przewracać je na drugą stronę nim się zbyt zrumienią. Olej należy rozgrzać, ale nie dopuścić do jego dymienia. Gdy pierwszy faworek szybko skwierczy i wyplywa- mozemy zaczynać.
Usmażone faworki odkładamy na ręcznik papierowy, by dobrze odsiąkneły z tłuszczu. Potem układamy na talerzu, posypując każdy dokładnie cukrem pudrem.

A na koniec polecam postawić wysoko w kredensie, by nie zjeść wszystkich na raz :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Sajgonki z sezamem

Ponieważ w sobotnie popołudnie szliśmy do znajomych, postanowiłam zrobić tylko szybki i nieduży obiad. Właściwie po prostu ciepłą przekąskę. W szufladzie miałam od dawna papier ryżowy. Miałam z niego robić pierożki, ale w okresie około świątecznym chęć na kolejne pierogi była mała.Tak więc skończył klasycznie, jako opakowanie sajgonek. Użyłam też mrożonych warzyw, bo nie chciało mi się wszystkiego siekać. Kupuję te mrożonki, które nie zawierają żadnych dodatków. I nie maja napisu- na patelnię. Gdy przeczytacie skład okaże się, że są ochrzczone niezdrowym tłuszczem, a czasem nawet glutaminianem sodu i innymi chemikaliami. Można jednak znaleźć też takie, które zawierają tylko zamrożone warzywa.
Składniki na 10 sajgonek:
  • pół opakowania ( 200g) mieszanki warzywnej china-mix ( lub marchewka, por, pietruszka,kiełki sojowe, pędy bambusa- pokrojone w drobne paski)
  • garść suszonych chińskich grzybków Mun
  • pęczek dymki
  • garść makaronu sojowego ( nitki)
  • 10 placków z papieru ryżowego
  • 2 ząbki czosnku i ok. 3 cm długości kawałek świeżego imbiru
  • olej sezamowy, olej rzepakowy, sos sojowy, odrobina chilli, spora garść sezamu.
Suszone grzyby należy namoczyć w letniej wodzie, ok. pól godziny wcześniej. Gdy "urosną" kroimy je w drobne paski, tylko kapelusze, bez twardej części trzonu. Siekamy też dymkę, a czosnek i imbir najlepiej jest zetrzeć na tarce lub pokroić w cieniutkie plasterki. makaron sojowy zalewamy na chwilę wrzątkiem i odcedzamy. Na patelnię lub do woka,  wlewamy łyżkę oleju sezamowego, dodajemy posiekane grzyby i warzywa, chwilę podduszamy. Następie dodajemy dymkę, czosnek, imbir, sezam, odrobinę chilli i sos sojowy do smaku. Na koniec dodajemy makaron sojowy i dokładnie mieszamy składniki. Jeśli ktoś ma taką potrzebę, może jeszcze trochę dosolić, mi wystarcza smak sosu sojowego.Nie należy też zbyt długo dusić warzyw, ważne żeby były chrupkie. Gdy warzywa nieco ostygną robimy sajgonki. Na stole stawiamy sobie talerzyk z wodą, obok kładziemy deskę, miseczkę z farszem i stawiamy talerz na gotowe sajgonki. Najlepiej jest talerz posmarować odrobiną tłuszczu, łatwiej będzie zdejmować sajgonki, bo papier ryżowy łatwo się przykleja do wszystkiego. Każdy kawałek papieru wkładamy na sekundę dosłownie do wody, tak by zmoczył się z obu stron. następnie kładziemy go szybko na desce, nakładamy łyżkę farszu i zawijamy jak krokiety z naleśników ( najpierw kawałek części  dolnej  do góry, żeby przykryła farsz, potem boki do środka i  góra w dół, aż do końca.) Zawiniętą sajgonkę odkładamy na talerz. Gdy zwiniemy wszystkie, rozgrzewamy na patelni lub w woku olej rzepakowy i smażymy sajgonki przez chwilę z każdej strony, tak by nabrały złotego koloru. Podajemy z sosem i surówką.
Przepraszam za zimową jakość zdjęć, ale mój mały Nikon zupełnie nie daje rady przy sztucznym świetle, no może to ja nie daję rady, ale łatwiej mi zwalić winę na niego :)