niedziela, 29 kwietnia 2012

Obiadki do pracy

Ziemniaki i fasolka w sosie pomidorowym + mix sałat
Nie chcę za bardzo smędzić, ale każdy powinien zabierać ze sobą do pracy domowe jedzenie. Jeżeli ma dostęp do mikrofali- coś na ciepło. Jeżeli nie- sałatki wzbogacone pełnoziarnistym makaronem, ryżem lub kaszą. Wbrew pozorom przygotowanie takiego obiadu tylko na początku jest kłopotliwe. Po kilku dniach nauczymy się jak to zrobić w pół godziny. Najlepiej rano, żeby nie tracić cennych składników przez całonocne leżenie w lodówce. Ale można  zrobić to przy okazji przygotowywania kolacji.   Piekę też  raz w tygodniu ciasto i daję mężowi do pracy jako dodatek do kawy. Dzięki temu nie kupuje batoników z automatu ustawionego w pokoju kawowym. Lub przynajmniej nie robi tego codziennie :) Odgrzewanie w mikrofalówce ma oczywiście tą złą stronę, że część smaków się zmienia, to co chrupkie staje się gumowate i tak dalej. Niestety nawet w restauracjach korzystają z tego "dobrodziejstwa". Natomiast świetnie odgrzewają się makarony, chińszczyzna, gulasze warzywne itp. Z codziennych obiadów mojego męża udało mi się sfotografować dwa. Rano jest zamieszanie i pospiech, wiec nie zawsze zdążę. Ale większość potraw wegetariańskich da się spakować do pojemniczka. A raz w tygodniu robię mu po prostu naleśniki.

Makaron orkiszowy z warzywami i sałatka: pomidor+papryka+ogórek









niedziela, 22 kwietnia 2012

Orkiszowy pancake z pomarańczami smażonymi w maśle

 Na niedzielne śniadanie, kiedy jest trochę czasu i można spędzić chwilę w kuchni.  Jeszcze w nieco zimowej odsłonie, z cynamonem i pomarańczą, ale lada moment będą truskawki, jagody, maliny... Świetnie też pasują do tego przepisu banany, ale nie mają tej kwaskowej nuty co pomarańcze.
Składniki:
  • 2 jajka wiejskie
  • 50 g roztopionego masła do ciasta
  • 30 g masła do pomarańczy
  • szklanka mąki orkiszowej
  • niepełna szklanka mleka ( może być sojowe)
  • pół szklanki cukru trzcinowego, nierafinowanego
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • pomarańcza
  • łyżka miodu, może dwie
  • cynamon, szczypta soli
W rondelku rozpuszczamy 50g masła i czekamy, aż przestygnie. W miseczce ubijamy na sztywno białka jajek ze szczyptą soli. Dodajemy żółtka, połowę cukru ( reszta do pomarańczy) i mąkę z proszkiem. Dolewamy mleko i masło. Ciasto powinno być dość gęste, w razie potrzeby trzeba dodać mąki. Smażymy placki na niedużej (ok.15cm) patelni teflonowej bez dodatku tłuszczu. Na małym ogniu. Gdy na powierzchni pojawi się sporo dziurek- to znak, że możemy przełożyć pancaka na drugą stronę. W tym samym czasie obieramy pomarańczę, starając się zostawić jak najmniej białego futerka. Kroimy w plasterki i na mniejsze części. Wrzucamy na gorące masło i dodajemy pozostałą część cukru. Smażymy krótką chwilę.  Wykładamy owoce na placek, polewamy odrobiną miodu i posypujemy cynamonem. Popijamy gorącą czekoladą- dla pełni rozpusty.





sobota, 21 kwietnia 2012

Łatwe sushi

   Zawsze jak robię sushi w domu, zastanawiam się czemu w restauracjach to wciąż takie drogie danie. Chyba połowa ceny to cena za modę na japońskie danie. Zawsze najbardziej lubiłam maki i tak mi zostało. Teraz nie jem mięsa, w tym mięsa ryb. A maki są równie dobre z samymi warzywami.  Tak na prawdę chodzi mi w tym wszystkim o marynowany imbir. Dla mnie to nie jest dodatek do sushi. To sushi jest dodatkiem do imbiru. Lubię też wasabi, mam wrażenie, że choć jest ostre, to nie wyżera trzewi jak chili. Do robienia maków nie używam maty, zwijam je po prostu ręką, choć wymaga to pewnej zręczności. Ale przecież domowe nie muszą być takie idealne. Natomiast narzędziem zdecydowanie niezbędnym, jest bardzo ostry nóż. Inaczej nie pokroimy ładnie rolek, szczególnie z marchewką w środku.
Składniki:
  • pół kilograma ryżu do sushi 
  • 8 -10 listków nori
  • odrobina octu ryżowego
  • ogórek, marchewka, papryka
  • marynowany imbir
  • sos sojowy, wasabi
Ryż gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu.Nie za długo,  tak, by był miękki, ale ziarenka oddzielały się od siebie. Po ugotowaniu skrapiamy ryż odrobiną octu ryżowego. Warzywa kroimy w cieniutkie, długie słupki. Gdy ryż jest zimny nakładamy go na listki nori. W ryżu układamy paseczki ogórka, marchewki, papryki. Zawijamy w rulon, brzeg zwilżamy mokrą ręką, by się dobrze trzymał. Nie kroimy od razu, lepiej najpierw zrobić wszystkie rulony i zacząć kroić od pierwszego zrobionego. Wodorosty złapią wtedy trochę wilgoci z ryżu i łatwiej będzie kroić. Dobrze napychamy ryż po brzegach, żeby pierwszy i ostatni mak, też był ładny. Rulony kroimy na ok. 6 części. Układamy na talerzu. Podajemy z miseczką sosu sojowego, odrobiną wasabi i marynowanym imbirem. Jemy pałeczkami, maczamy maka w sosie z wasabi  i zagryzamy imbirem.  Ja posypuję jeszcze czarnym sezamem. Japońskie niebo w gębie. :)                                                                                                                                                                                                             

niedziela, 15 kwietnia 2012

Ziołowe bułki

Bułki, bo małe, a z maki są żytniej i amarantusowej. Na drożdżach ze sklepu, bo z zakwasem nie daję rady. Nie jestem wystarczająco obowiązkowa i zapominam o dokarmianiu. Może za jakiś czas podejmę kolejna próbę. Po za tym lubię ten wyraźny, drożdżowy smak i zapach w całym domu. Tym razem  upiekłam pieczywo o wyraźnym ziołowym smaku. Po wyrośnięciu podzieliłam na mniejsze porcje i każdą przyprawiłam trochę inaczej. Bazylią, świeżym, posiekanym oregano, majerankiem i różnymi ziarenkami. Takie bułki są znakomitym dodatkiem do zupy. Można też jeść je same, lub wykorzystać do kanapek.
Składniki:
  • drożdże świeże 70g
  • pół kilograma mąki żytniej 
  • pół szklanki mąki z amarantusa
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki cukru, sól
  • ziarenka( np. len, słonecznik)
  • zioła ( np. bazylia, oregano)
Drożdże rozprowadzamy w niewielkiej ilości letniej wody, dodajemy cukier i garść mąki żytniej. Zostawiamy  na ok. 30 minut w ciepłym miejscu, przykryte ściereczką.  jeżeli na zaczynie pojawiły się pęcherzyki powietrza i zwiększył objętość, to znaczy, że drożdże zaczęły pracować. Dosypujemy do zaczynu mąki, solimy według upodobania, dolewamy oliwę i taką ilość letniej wody by powstało zwarte ciasto. Odstawiamy do wyrośnięcia. Po godzinie dzielimy wyrośnięte ciasto na porcje, dodajemy ziarna i zioła, formujemy dowolne kształty bułek. Wierzch można posypać jeszcze ziołami, pokroić nożem we wzorki. Układamy bułki na blasze, zostawiamy, by znów wyrosły.( wystarczy 15-20 minut) Piekarnik nagrzewamy do 230 stopni, pieczemy w nim bułki przez ok. 20 minut, wyłączmy piekarnik, uchylamy drzwiczki i zostawiamy pieczywo do ostygnięcia.


Razowe ciasto wiśniowe

 Tak pomału ewolucja mojej kuchni w kierunku zdrowszym i zdrowszym postępuje. Aż samą mnie ciekawi co będzie dalej. Dawniej używałam głównie mąki pszennej, teraz wielu różnych: żytniej, amarantusowej,  orkiszowej... Biszkopt jest moim ulubionym ciastem ze względu na to, że robi się go szybko i łatwo. Jednocześnie można go " doprawić" na wiele sposobów Tym razem użyłam właśnie mąki razowej i cukru waniliowego z kardamonem. Bardzo fajny posmak. Wiśnie oczywiście z mrożonki. Te na drzewach jeszcze w dalekich planach, nawet nie kwitną . Ponieważ wiśnie są kwaśne, dla równowagi dałam trochę daktyli .Czekoladowa polewa - niemal obowiązkowa ze względu na preferencje smakowe mojego ukochanego męża :)
Składniki:
  • niepełna szklanka cukru trzcinowego
  • szklanka mąki razowej, 1/3 szklanki maki zwykłej, pszennej
  • 4 jajka wiejskie
  • cukier waniliowy z kardamonem
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • wiśnie mrożone, ok 300g
  • daktyle suszone ok. 100g
  • odrobina tłuszczu do posmarowania foremki
  • polewa czekoladowa
Białka jajek ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, dodajemy pomału, cały czas ubijając, żółtka, cukier, mąki z proszkiem do pieczenia. Wylewamy do tortownicy lub prodiża ( posmarowanego tłuszczem i posypanego mąką lub bułka tartą) . Wiśnie i pokrojone daktyle układamy na wierzchu. Ja wiśni nie rozmrażam, by nie puściły soku. Ciasto ma dodatek proszku, wiec i tak urośnie.Kilka wiśni można zostawić do dekoracji. Pieczemy ok. 30 minut. Piekłam w prodiżu, nie wiem jaka tam jest temperatura, szczerze mówiąc.Pewnie około 200 stopni. Upieczone, przestudzone ciasto można ozdobić polewą czekoladową i wiśniami.

sobota, 14 kwietnia 2012

Ale pasztet...




Przyznam się, że taki pasztet pierwszy raz robiłam. Może trochę za bardzo nawydziwiałam z ilością składników, ale bardzo mi zależało na dobrym, świątecznym smaku i konsystencji pozwalającej na swobodne krojenie. Ponieważ wyszło go bardzo dużo, cześć zrobiłam w mniejszej foremce i po ostygnięciu zalałam galaretką chrzanową według przepisu Jadłonomii http://www.jadlonomia.com/2012/04/wegetarianski-pasztet-z-tatarska.html. Było to tak dobre, ze nie udało mi się zrobić zdjęcia. Na przyszłość będę całość taką galaretką zalewać. Tylko zamiast kiszonych ogórków dam konserwowe, wtedy można dłużej przechowywać w lodówce. Mój pasztet składał się głównie z soczewicy, płatków jaglanych i warzyw. Ładnie się upiekł i dobrze smakował, więc polecam. Nie tylko wegetarianom.
Składniki:

  • pół kilograma zielonej soczewicy
  • 2 duże cebule
  • kilka marchewek, pół selera, 3 pietruszki
  • kilka pieczarek, 3 garstki suszonych podgrzybków
  • pół szklanki płatków jaglanych 
  • pół główki czosnku
  • oliwa lub olej rzepakowy, ok 100ml
  •  pieprz czarny, pieprz ziołowy, kminek, kilka ziarenek jałowca, majeranek
  • pęczek koperku, pęczek pietruszki zielonej
Soczewicę gotujemy w lekko osolonej wodzie do miękkości. Jeżeli zostanie odrobina wody to nie szkodzi, wchłoną ją płatki jaglane. Ugotowaną soczewicę ugniatamy tłuczkiem do ziemniaków. Cebule drobno siekamy i smażymy na oliwie do zeszklenia. Marchewki, pietruszki, seler i pieczarki  ścieramy na grubej tarce i podsmażamy z cebulą. Dajemy sporo oliwy, poprawi to konsystencję pasztetu.  Na końcu dodajemy rozgnieciony czosnek ( można go też upiec w piekarniku, ale nie miałam akurat miejsca, bo piekł się mazurek) Podsmażone warzywa dodajemy do soczewicy, dosypujemy płatki jaglane, przyprawy. Przypraw trzeba dać więcej, niż się wydaje, bo soczewica dobrze je wchłonie. Ja dałam niemal całą torebkę pieprzu ziołowego, łyżkę majeranku, łyżeczkę sproszkowanego kminku, utłuczone w moździerzu ziarenka jałowca i pieprzu. Solimy do smaku.Suszone grzyby mielimy w młynku lub tłuczemy w moździerzu na proszek i dodajemy do pasztetu. Koperek i natkę siekamy bardzo drobno. Mieszamy dokładnie wszystkie składniki. Jeżeli masa jest za sucha można dolać odrobinę wody. Foremkę, typu keksówka, wykładamy papierem do pieczenia, tak, by zostały wystające brzegi. Wyciągniemy za nie upieczony pasztet - jak za uszy. Pieczemy około godziny lub dłużej- do zrumienienia wierzchu. Lepiej poczekać z krojeniem, aż przestygnie.

Mazurek figowo-daktylowy


 To jest mazurek, który przełamuje złą sławę gatunku. I mam na to świadków. Nie mam natomiast dowodów, bo został w całości zjedzony. Co do okruszka ostatniego. Na zdjęciu jest też tylko jego kawałek, złapany w ostatniej chwili. Spód, z kruchego ciasta, podobnego jak na tarty. Wierzch z fig i daktyli. I chociaż to ciasto wielkanocne, polecam też na inne okazje, w oczekiwaniu na pierwszą tartę z truskawkami.
Składniki:

  • 1i 1/2 szklanki mąki
  • 200g masła ( może być roślinne)
  • 2 surowe żółtka od wiejskich kur
  • łyżka kwaśnej śmietany
  • cukru według uznania, najlepiej 4 łyżki
  • duża szczypta soli
  • zapach migdałowy
  • 200g fig suszonych
  • 300g daktyli
  • migdały, czekolada, lub dowolne inne ozdoby

Figi i daktyle trzeba namoczyć, najlepiej na noc w wodzie, lub w wodzie z wódką, jeśli ktoś lubi. Namoczone figi kroimy dość drobno, daktyle tylko trochę i wraz z niewielką ilością płynu, w którym się moczyły blenderujemy na dość gładką masę.  Zimne masło siekamy nożem z mąką, dodajemy żółtka, cukier, sól, łyżkę śmietany,  zapach i zagniatamy ciasto. Im szybciej, tym lepiej, żeby nie rozgrzewać masła dłońmi. formujemy z ciasta placek i odkładamy na godzinę do lodówki. Jeżeli mamy w lodówce miejsce na całą foremkę to można najpierw ciasto rozwałkować i wyłożyć nim formę ( ok.25x35cm), a potem schłodzić. Zimne ciasto trudniej formować. Brzegi ciasta wyłożyłam dodatkowo paseczkiem ciasta, by powstał wyższy brzeg wokół. Można też- zamiast ciasto wałkować, wyłożyć je do foremki i rozprowadzić równomiernie palcami. Jak komu wygodniej.Nakłuwamy też ciasto widelcem w kilku miejscach, by nie porobiły się purchle. Formy nie smarujemy tłuszczem, ciasto jest wystarczająco tłuste, by nie przywierać. Ja jednak wykładam foremkę papierem do pieczenia i zostawiam dłuższe brzegi, bo łatwo się wtedy wyjmuje. Ciasto pieczemy ok. 30 minut, w temperaturze 200 stopni. Na gotowe, ciepłe ciasto wykładamy masę figowo-daktylową i wkładamy na pół godziny do stygnącego piekarnika, by masa zastygła. Dowolnie dekorujemy. Najlepiej smakuje na drugi dzień, gdy ciasto skruszeje.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Terrinki buraczane

Terrinki buraczane powstały ponieważ postanowiłam jednak nie robić na Święta ćwikły. Postanowiłam tak, mając już ugotowane i starte na drobnej tarce buraczki. A w tym samym czasie robiłam galaretki warzywne, mające zastąpić mięsożernej rodzinie nóżki w galarecie. Swoją drogą wyszły znakomicie i wszyscy stwierdzili, że nie muszą być z mięsem. Nie powiedziałam, że w środku był smażony seler i cieciorka, bo może by im tak nie smakowało. Wracając do buraczków- dodałam do nich śmietankę, chrzan i resztkę rozpuszczonej galarety - rozlałam do filiżanek. Do każdej wrzuciłam przepiórcze jajko i kilka połówek migdałów. Po zastygnięciu w lodówce trudno się wyjmowały, nawet po podgrzaniu naczynek w ciepłej wodzie. To znaczy, że lepiej posmarować foremki tłuszczem przed wylaniem do nich masy. Ale to na przyszłość. Wyszło danie ciekawe i przede wszystkim kolorowe. Chrupiące migdały były fajnym zaskoczeniem w miękkiej galaretce i mi bardzo smakowały. Oczywiście najlepiej takie terrinki jeść pokropione sokiem z cytryny i z sosem tatarskim lub chrzanem.
Składniki:

  • 2 średnie buraki, starte na drobnej tarce
  • 150 ml śmietanki 18%, płynnej (ja miałam taką z kartonika)
  • 4 łyżki startego chrzanu
  • odpowiednia ilość rozpuszczonej żelatyny lub agaru ( to znaczy- jeżeli nasze składniki mają objętość ok. pół litra- to dajemy tyle agaru ile potrzeba na 3/4 litra wody- z taką nawiązką na pewno ładnie nam się zetnie)
  • sól, pieprz do smaku
  • po kilka połówek migdałów (bez skórki) i jajku przepiórki na każde naczynko.

Szybki kotlecik

 W przedświątecznym ferworze porządków i zakupów nie miałam głowy do gotowania obiadu. Na szczęście nic nie jest tak inspirujące, jak resztki z poprzedniego dnia. Miałam trochę ugotowanego ryżu i cieciorki. Cieciorka była ugotowana i utłuczona tłuczkiem do ziemniaków, wiec nie całkiem na gładką masę.Ryż natomiast był dość kleisty, został z odrobiną wody, nadawał się do sklejenia kotletów bez dodatku mąki czy tartej bułki. Ponadto znalazłam 3 pieczarki, nieco już wyrośnięte i starłam je na tarce. Do tego sporo posiekanej zieleniny, głownie koperku. Z przypraw tylko  sól i pieprz, bo lubię smak cieciorki i nie chciałam go całkiem stracić. W sumie kilka minut roboty i obiadek był gotowy. W czasie smażenia kotlecików ( bez panierki)  zrobiłam jeszcze surówkę i już.
Składniki:
  • 3/4 szklanki ugotowanej cieciorki
  • 1/2 szklanki ugotowanego ryżu
  • 3 pieczarki
  • sól, pieprz, posiekany koperek
  • olej do smażenia

niedziela, 1 kwietnia 2012

Zapiekanka ziemniaczana


To danie z cyklu - porządki w lodówce. W moim przypadku były to także porządki w doniczkowych ziółkach z parapetu. Kilkuletni rozmaryn wymagał na wiosnę, radykalnego przycięcia. Zestawienie ziemniaków z serem i rozmarynem - jest niezawodne. Żałuję tylko, że nie miałam sera bułgarskiego. Połączenie zapiekanych kartofli i pokruszonego sera owczego od wielu lat przypomina mi wakacje w Primorsku. Był to tam swoisty fast-food, sprzedawany na ulicach.

Składniki :
  • 6 średnich ziemniaków
  • pół kostki sera feta
  • 50 g sera brie
  • 50g sera żółtego
  • mała cukinia 
  • mała cebula
  • mała marchewka
  • oliwa
  • 100g śmietany
  • przyprawy- rozmaryn, pieprz, tymianek
  •  pestki z dyni
Zapiekankę można zrobić na dwa sposoby- albo wszystko podsmażyć i podgotować i tylko krótko zapiec- albo ułożyć surowe składniki i zapiekać przez minimum godzinę, by zmiękły ziemniaki. Ja wolę wersję pierwszą. Ziemniaki pokroić na plastry, ok. półcentymetrowej grubości,  gotować ok 5 minut w lekko osolonej wodzie lub na parze.Cukinię i marchewkę pokroić w cienkie plasterki zeszklić na oleju razem z posiekana cebulą. Naczynie do zapiekanek posmarować oliwą. Ułożyć warstwę ziemniaków, na nie pokruszyć ser feta, następnie położyć część cukinii z marchewką i cebulą. Feta jest słona, więc tej warstwy nie musimy dodatkowo solić. Następnie znów ziemniaki, ser brie, pestki z dyni i resztę cukinii.Posypujemy przyprawami, cukinię można trochę posolić. Na wierzchu układamy znowu ziemniaki i posypujemy startym żółtym serem. Posypujemy znów przyprawami, polewamy śmietaną i zapiekamy do zrumienienia. Po zapieczeniu posypujemy zieleniną. Podajemy z surówką z kiszonej kapusty, na przykład.