czwartek, 27 listopada 2014

Faszerowana dynia hokkaido


W tym roku miałam w ogródku bardzo dużo miniaturowej dyni hokkaido. Prawdopodobnie za późno ją posiałam i nie zdążyła lepiej urosnąć. Wszystkie średnie pokroiłam i piekłam posypane tymiankiem i pokropione oliwą. Można je jeść same, z sosem jogurtowym, na ciepło i na zimno. Są pyszne.
Najmniejsze egzemplarze dyni wydrążyłam, podpiekłam przez 15 minut w piekarniku  i napełniłam farszem z zielonej soczewicy, bo za dużo mi się jej ugotowało na kotlety. Można oczywiście zrobić farsz z kaszy jaglanej, brązowego ryżu lub cieciorki. Co kto lubi. Jeśli nie macie takich małych dyń jak ja - użyjcie połówek lub ćwiartek większych egzemplarzy.

Składniki:
  • 6 malutkich dyń hokkaido
  • 1,5 szklanki ugotowanej soczewicy
  • 4 pieczarki
  • 2 nieduże cebule
  • łyżka oliwy 
  • sól, pieprz, tymianek, pieprz ziołowy, curry 
  • posiekana natka, koperek lub szczypiorek
Dyniom odcinamy kawałek góry, następnie  drążymy, usuwamy miękki miąższ i pestki, najlepiej jest to zrobić łyżeczką.  Układamy je na blaszce, lekko posypujemy solą i tymiankiem i pieczemy przez 15 minut w piekarniku .  W tym czasie siekamy cebulę i pieczarki. Do rondelka wlewamy łyżkę oliwy, wrzucamy cebulę, pieczarki, podlewamy wodą i podduszamy ok. 10 minut. Pod koniec dodajemy wszystkie przyprawy i mieszamy z soczewicą. Można soczewicę lekko ugnieść widelcem lub tłuczkiem do ziemniaków - jeśli ktoś lubi bardziej gładką konsystencję farszu. Następnie nakładamy farsz do dyni i ponownie zapiekamy w piekarniku, przez następne 15-20 minut.  Pod koniec pieczenia można wierzch posypać startym serem i zieleniną.


niedziela, 2 marca 2014

Chlebek bezglutenowy dla Michałka

Ten chleb powstał dla naszego bratanka, który jest na diecie bezglutenowej i bezcukrowej.Jednocześnie staram się mu w tym chlebku przemycić jak najwięcej zdrowych składników, stąd dodatek słonecznika, siemienia, sezamu. Dzięki długiemu procesowi kwaszenia ciasta, chleb ładnie wyrasta, jest podobny do zwykłego razowego pieczywa, a przyprawy skutecznie maskują gryczany posmak.   
1. ZAKWAS
Przy pieczeniu chleba bardzo ważny jest zakwas. Przy pieczywie bezglutenowym najlepiej jest używać zakwasu gryczanego. Ponieważ nie jest łatwo go zrobić -  użyłam podstępu. Najpierw zrobiłam najłatwiejszy zakwas, taki z mąki żytniej, żurkowej. Dwie łyżki mąki zalewa się letnią wodą (ok. 150ml), miesza i odstawia w ciepłym miejscu. Najlepiej jest użyć szklanego słoika, ale ie wolno go zakręcać, wystarczy lekko przykryć i nakryć ściereczką.Następnie każdego dnia dosypuje się mąkę i dolewa wodę. Ja po prostu dosypuję czubatą łyżkę mąki  i dolewam tyle wody , żeby uzyskać konsystencję ciasta naleśnikowego. Po kilku dniach zakwas zaczyna pachnieć kwaskowato i wtedy nadaje się do pierwszego użycia. Pozostałą po każdym pieczeniu część zakwasu dokarmiamy codziennie, a jeśli nie potrzebujemy go dłużej - może przeczekać ze 2 tygodnie w lodówce. Potem trzeba go wyjąć z lodówki na ok. 2 dni przed użyciem, dokarmić i postawić znów w ciepłym miejscu- np. przy kaloryferze lub na nasłonecznionym parapecie. Aby ze zwykłego zakwasu uzyskać gryczany trzeba stopniowo zwiększać ilość mąki gryczanej w dosypywanych porcjach mąki, a zmniejszać ilość mąki żytniej. Zakwas gryczany jest trudniejszy do utrzymania, na wszelki wypadek hoduję też żytni, aby móc zacząć cały proces od nowa. Zakwas jest tym silniejszy i ładniej od niego rośnie ciasto, im jest starszy. Dawniej był przekazywany z pokolenia na pokolenie.
2.CIASTO
Proporcje na jeden bochenek chleba, pieczony w klasycznej keksówce.
Składniki :
 350 g  mąki gryczanej
150g mąki słonecznikowej
2 czubate łyżki mąki sezamowej
3 czubate łyżki mielonego siemienia lnianego
łyżeczka soli
łyżka inuliny
przyprawy- kminek, czarnuszka, oregano - po dwie szczypty ( lub przyprawa do chleba Kamisu)
ewentualnie ziarna słonecznika, lnu, maku
3/4 szklanki zakwasu
woda 
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i mieszamy. Ciasta nie trzeba długo wyrabiać, wystarczy, że wszystko się dokładnie połączy. Nie podaję ilości potrzebnej wody, bo wszystko zależy od konsystencji zakwasu.  Dolewamy tyle wody, by ciasto miało dość rzadką konsystencję. Tak jak zwykle ciasta słodkie, czyli raczej do nakładania łyżką niż formowania bochenków. Keksówkę lekko natłuszczamy i obsypujemy mąką gryczaną. Wkładamy ostrożnie ciasto, powinno zajmować trochę więcej niż połowę foremki. Ja zawsze naciskam jeszcze delikatnie wilgotną dłonią, żeby ciasto równomiernie wypełniło foremkę. Ciasto odstawiamy do wyłączonego na razie piekarnika i zostawiamy do wyrośnięcia na całą noc ( 10-12 godzin) Rano włączamy piekarnik i pieczemy chleb przez godzinę. Nie mam termometru w piekarniku, ale temperatura powinna być w okolicach 200 stopni. Zaraz po upieczeniu wyjmujemy bochenek z foremki i studzimy na kratce, tak by miał dostęp powietrza ze wszystkich stron. Przechowujemy zawinęty w ściereczkę. Wybaczcie brak zdjęcia chleba pokrojonego, ale przekazuję go bratankowi w całości.






 

środa, 4 grudnia 2013

Lazania po bolońsku

Czasami mój mąż ma ochotę na coś i nie wie na co. Właściwie to nawet nie czasami, a dość często. Gdy bardzo, bardzo  marudzi to znaczy,  że trzeba mu zrobić coś tłustego i koniecznie z serem. Z takiej właśnie potrzeby powstała lazania po bolońsku. Dlaczego po bolońsku? Bo podobno po bolońsku,  to znaczy na bogato. Bogactwo polega tu na sporej (ser, masło, makaron) kaloryczności, niestety. Ale ja osobiście za lazanią nie przepadam, więc jem jej minimalne ilości :) Tym bardziej, że nie posunęłam się jeszcze do własnoręcznego robienia lazaniowego makaronu, a ten kupny jest z pszenicy. Jeśli ktoś gdzieś widział, słyszał o żytnim to proszę o wiadomość. W przeciwnym razie następnym razem zrobię jednak sama. Choć mam z tym kłopot, bo gdzie bym nie położyła makaronu do przeschnięcia - zawsze kladzie się na nim któryś kot.
Aby lazania była jak najbardziej bogata, również w smaki- dodałam do niej przyprawę do pomidorów i przyprawę do spaghetti bolognese - obie firmy Kamis. Staram się nie kupować gotowych mieszanek, ale te dostałam w prezencie, a ich skład jest podejrzanie dobry. Piszą na opakowaniu, że jest to tylko mieszanka kilku ziół i soli. 
Składniki:
  • średni bakłażan
  • 3 pomidory
  • garść pomidorków koktajlowych
  • ser żółty, np. dziugas, parmezan, ok. 15dkg
  • 2 cebule
  • ok.12 płatów makaronu do lazanii
  • przecier  pomidorowy 200 ml
  • beszamel - 3 łyżki masła, czubata łyżka mąki, szklanka mleka, szklanka wody
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • całe opakowanie (15g) Przyprawy do spaghetti bolognese Kamisu
  • pół opakowania Przyprawy do pomidorów Kamisu
  • oregano, bazylia, pieprz świeżo zmielony
  • odrobina oliwy 
Bakłażana i cebulę kroję na plasterki  i podsmażam na odrobinie oliwy, tyle tylko żeby się zeszkliły. W czasie smażenia dosypuję przyprawę do spaghetti, posiekane ząbki czosnku. Pomidory też kroję na plasterki, a ser ścieram na tarce. W brytfance układam pierwszą warstwę makaronu, na nim kładę plasterki cebuli, bakłażana, pomidorów. Posypuję startym serem i pozostałymi przyprawami . Smaruję grubo przecierem pomidorowym i przykrywam następną warstwą makaronu. I tak do skończenia się składników. W rondelku rozpuszczam masło, dodaję mąkę i dolewam pomału mleko i wodę. Odrobinę solę i pieprzę. W ten sposób powstaje beszamel. Dodaję wodę żeby sos był dość rzadki - i tak odparuje w czasie zapiekania, a dzięki temu szybko namoczy makaron. Polewam sosem lazanię i dekoruję wierzch pomidorkami. Wstawiam na 20-30 minut do piekarnika. Przed podaniem posypuję jeszcze serem i świeżo zmielonym pieprzem.




czwartek, 28 listopada 2013

Galaretka z winogron


 Tak, wiem - niespecjalnie to wygląda na zdjęciu. Trochę jak galaretka z buraczków. Trudno, była smutna pogoda. Ale smak takiej galaretki jest znakomity. Jest zrobiona z polskich ciemnych winogron. Z naszego ogródka. Próbowałam zjeść wszystkie na surowo, bo najzdrowsze, ale się nie dało. Było ich za dużo.
Składniki są bardzo proste - sok z winogron i agar.
Winogrona ( ok. 2kg) zdejmujemy z gałązek, wrzucamy do garnka , podgrzewamy i ugniatamy ( np. tłuczkiem do ziemniaków)  żeby puściły sok. Ja moich nie musiałam dosładzać, bo były leciutko przemrożone i bardzo słodkie w związku z tym.  Następnie wyłożyłam pulpę winogronową na sitko i odcisnęłam. Szło opornie, więc zostawiłam na noc, obciążone kamiennym moździerzem. Soku wyszło ok. litra. Dodałam 2 łyżeczki agaru i chwile gotowałam. Po ostudzeniu pokroiłam w kosteczkę.










Kotleciki jaglane i sos z czerwonej soczewicy


Zupełnie nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie było przepisu na kotleciki jaglane. Bardzo lubię kaszę jaglaną. Jest to jedna z najzdrowszych kasz, trzeba ją jeść tak często, jak się da. Na szczęście daje wiele możliwości, możną ją jeść jako dodatek do drugiego dania, można z niej robić pyszne desery, przystawki i kotleciki. Zacznijmy więc od kotlecików :)
Składniki:
  • 2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • kilka pieczarek
  • cebula
  • 3 łyżki mąki ryżowej 
  • 3 szczypty soli
  • dużo przypraw - pieprz czarny, kurkuma, kumin, chilli - co  kto lubi
  • zielenina - np. pęczek koperku
  • łyżka oliwy,olej rzepakowy do smażenia.
Kasza powinna być ugotowana na sypko. Najpierw przepłukujemy kaszę wrzątkiem, dzięki temu nie będzie miała gorzkawego posmaku. Następnie zalewamy potrójną  ilością wody. Czyli na pół szklanki suchej kaszy dajemy 1,5 szklanki wody. Gotujemy kilka minut i wstawiamy pod poduszkę na kilka godzin lub gotujemy na wolnym ogniu ok. 20 minut - nie mieszając. Jeśli zostanie trochę wody - to nie szkodzi, zwiąże ją mąka. Pieczarki ścieramy na tarce, cebulę drobno siekamy. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy, podsmażamy na niej cebulę i pieczarki. Łączymy kaszę z pieczarkami i cebulą, dodajemy pozostałe składniki, solimy, pieprzymy, dodajemy posiekaną drobniutko zieleninę. Masa powinna mieć dość zwartą konsystencję, w razie potrzeby dodajemy więcej mąki. Formujemy kotleciki i smażymy je szybko na oleju. Jeśli ktoś lubi panierki, można przedtem obtoczyć kotlety w płatkach jaglanych. 
  Zrobiłam też kuleczki jaglane, doskonałe jako przystawka lub mały poczęstunek na imprezę. Do tej samej masy dodałam jeszcze  garść startej na tarce czerwonej papryki, żeby było ładnie. Zamiast kotlecików zrobiłam małe kuleczki i usmażyłam w oleju z dodatkiem sporej szczypty curry i 2 ząbków czosnku. Po usmażeniu wyjęłam na ręcznik papierowy żeby je odtłuścić trochę. Na koniec posypałam jeszcze mielona papryką. Można je jeść na ciepło lub na zimno. Wszystkim bardzo smakowały, z czego się niezmiernie cieszę, również w imieniu kaszy.





Aaaa i jeszcze sos! Do rondelka wsypujemy garść czerwonej soczewicy, zalewamy szklanką wody i gotujemy pod przykryciem. Gdy soczewica się już rozpada, czyli po ok. 10 minutach dodajemy dużą łyżkę koncentratu pomidorowego, skarmelizowaną cebulkę, sól, pieprz, szczyptę oregano, trochę sosu sojowego. Można zmiksować na gładko, ale ja wole jak jest chropowaty.


czwartek, 12 września 2013

Kotleciki z czerwonej soczewicy


Tyle razy już robiłam różne wersje kotlecików z zielonej soczewicy, że zapragnęłam odmiany. Tym razem postanowiłam spróbować jak to będzie z czerwoną. Teoretycznie jest trudniejsza, bo łatwo się rozgotowuje na papkę i nie klei się tak ładnie jak zielona. Jednak ostatnio eksperymentuję z bezglutenowymi mąkami i chciałam zobaczyć jaki efekt da pomieszanie soczewicy z mąka ryżową. Było nieźle, ale uprzedzam, że dość łagodnie. To znaczy kotleciki były mięciutkie i wymagały, moim zdaniem sosu. Ponieważ potknęłam się o kilka podgrzybków, które bezczelnie wyrastają nam pod domem - zrobiłam sos grzybowy. Myślę jednak, że idealny byłby pomidorowy z nutą orientalną.
Składniki:
  • 3/4 szklanki czerwonej soczewicy
  • 2 łyżki mąki ryżowej
  • pół czerwonej papryki
  • marchewka
  • pół czerwonej cebuli
  • 3 ząbki czosnku
  • garść świeżej szałwii (lub jeśli ktoś woli- koperku)
  • kurkuma, vegeta natur,  pieprz czarny
Soczewicę gotujemy w 2 szklankach wody, ok 15 minut. Nie dodajemy soli, bo słona jest wegeta, którą damy później. Do ugotowanej soczewicy dodajemy starte na tarce lub bardzo drobno posiekane: paprykę, cebulę, marchewkę, czosnek. Przyprawiamy kurkumą. pieprzem, vegetą i dodajemy posiekaną drobniutko szałwię. Wszystko dokładnie mieszamy. Jeśli jest zbyt wodniste - można dosypać jeszcze mąki ryżowej. Jeśli jest za suche, dodajemy jajko. Mokrymi dłońmi formujemy kulki. Nie wymagają dodatkowej panierki. Możemy usmażyć je na oliwie lub upiec w piekarniku. Mają ładny złocisty kolor. Niestety przy dzisiejszej deszczowej pogodzie trudno było zrobić im twarzowe zdjęcie. Ale jak je zrobicie- zobaczycie jakie są kolorowe.


wtorek, 23 lipca 2013

Tarta "śliwki w czekoladzie"




Zawsze mnie wkurza, że dobre śliwki w czekoladzie są takie drogie. Kupuje się te 20 dkg na dwie osoby i pozostaje potem tylko uczucie żalu i niedosytu :) Postanowiłam temu zaradzić. Wymyśliłam ciasto, które smakuje jak świetne śliwki w czekoladzie, można się poobjadać i mieć spokój na jakiś czas.
Składniki:
  • ciasto na spód do foremki o średnicy ok. 25 cm-
100g masła
żółtko, lub jeśli małe to dwa
szklaka mąki
szczypta soli, 2 łyżki cukru trzciowego
  • ponadto :
250 g śliwek suszonych bez pestek
3 łyżki cukru pudru
sok z 1/4 cytryny

2 łyżki kakao
100g masła
3 łyżki cukru trzcinowego lub cukru pudru

 
Najpierw robimy ciasto. Masło musi być ciepłe, trzeba je wyjąć wcześniej z lodówki i postawić w ciepłym miejscu lub w leciutko podgrzanym piekarniku. Gdy masło zaczyna się "maślić" ubijamy je z cukrem na dość puszystą masę, dodajemy szczyptę soli, żółtka i na końcu mąkę. Zagniatamy tylko na tyle, by wszystkie składniki się dobrze połączyły. Foremkę wykładamy ciastem, jeśli ktoś woli to może je rozwałkować najpierw na placek, ja zawsze po prostu ugniatam palcami.Foremkę z ciastem chowamy na pół godziny do lodówki, choć i bez tego ciasto jest dość kruche.
Najlepsze suszone śliwki to takie błyszczące, mokre, nie wysuszone na wiór. Dobrze też by nie były konserwowane SO2 - tak czy inaczej trzeba je dokładnie umyć i osuszyć na ściereczce. Następie w rondelku robimy lukier. 2-3 łyżki  cukru pudru mieszamy  z sokiem z cytryny i lekko podgrzewamy aż powstanie gęsty lukier.Wrzucamy do niego śliwki i dokładnie mieszamy, by trochę lukru znalazło się też w środku śliwek..Niech teraz sobie poleżą do wystygnięcia i zastygnięcia lukru.
 Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni i wkładamy do niego ciasto. Pieczenie trwa ok 20 min- ciasto powinno mieć jasnozłoty kolor.
Teraz polewa- w garnuszku rozpuszczamy masło ( może być roślinne) i dodajemy cukier. Mieszamy lekko podgrzewająć aż cukier się rozpuści. Gdyby trwało to za długo można dolać odrobinę mleka, wtedy cukier rozpuści się szybciej. Na końcu dodajemy kakao i dokładnie mieszamy.
Na upieczonym cieście układamy polukrowane śliwki i polewamy gorącą polewą czekoladową. Po ostygnięciu- ciasto jest gotowe.Posypałam je jeszcze tylko startą na tarce, gorzką czekoladą.






środa, 12 czerwca 2013

Ciasto wegańskie


 Właściwie to jest tak proste ciasto, że aż wstyd dawać na nie przepis. Ale jest też smaczne i można je zrobić błyskawicznie- przydaje się gdy goście zadzwonią, że już jadą :) Nie zawiera jajek ani mleka.
Składniki:
  • 3 średnie banany
  • szklaka mąki pełnoziarnistej pszennej lub orkiszowej
  • mniej niż pół szklaki oleju rzepakowego 
  • pół szklanki cukru trzcinowego
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki kakao
Banany obieramy, kroimy na małe kawałki i rozgniatamy widelcem. Dobrze jest gdy banany są bardzo dojrzałe, jeśli nie - to można je lekko podgrzać w garnuszku - zmiękną. Do bananów dodajemy olej i cukier, mieszamy i dosypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem i kakao. Całość wylewamy  na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Jeśli zależy nam na czasie dajemy większą blaszkę ( ~25x35) wtedy ciasto jest płaskie, ale szybko się piecze. Moje było w piekarniku o temp. ok.200 stopni przez pół godziny.


Teraz ewentualne dodatki.
  • Zrobiłam  cieniutką polewę z 3 łyżeczek cukru pudru, soku z połówki cytryny i łyżeczki kakao. Wszystkie te składniki dokładnie mieszamy i polewamy jeszcze ciepłe ciasto.
  • Wierzch ciasta posypałam waniliowo-kardamonową przyprawą Kamisu
  • Ciasto podałam z dżemem rabarbarowym ( rabarbar podsmażony z cukrem )
Podobno było dobre.



A tu w tle nasz kurnik, pięknie obrośnięty dzikim winem :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Pizza! Pizza! Pizza!

Bardzo uprzejmie przepraszam, że  ostatnio tak niewiele przepisów tu umieszczam. Obfitość zieloności  sprawia, że w ogródku mam wór roboty. Piękne okoliczności przyrody odciągają od komputera i zniechęcają do siedzenia w domu. W dodatku naszą wieś omijają ulewne deszcze, oczywiście pada codziennie, ale nie tak bardzo. Postanowiłam więc nie czekać na deszczową pogodę i usiąść do nadrabiania zaległości. Może jakoś wytrzymam ze świadomością, że tam mi się chwasty panoszą.
Od kilku miesięcy w każdą niedzielę jemy pizzę. Innymi słowy pizza zastąpiła nam rosół :) Pomyślałam, że pora podzielić się wiedzą nabytą, ostatecznie ćwiczenie czyni mistrza.
Kiedyś kupowałam specjalne mąki do pizzy, ale szczerze mówiąc nie widzę specjalnej różnicy. Teraz używam dowolnej mąki pszennej, typ zazwyczaj 650 ale zdarzyło mi się użyć też tortowej, orkiszowej, pełnoziarnistej.
>>>Najważniejsze w robieniu domowej pizzy okazało się wyrabianie ciasta. Trzeba to robić długo!



  1. Ponieważ używam zwykłych, tzw świeżych drożdży, nastawiam najpierw zaczyn. Na dwie pizze biorę 25 g drożdży, pół szklanki ciepłej wody, garstkę mąki i łyżeczkę cukru. Odstawiam w ciepłym miejscu na 15 minut, żeby drożdże zaczęły pracować.
  2. Gdy w zaczynie pojawią się bąbelki dodaję ok. 2 szklanek mąki, łyżeczkę soli, garść oregano, 3 łyżki oliwy z oliwek, dolewam tyle wody żeby powstało dość kleiste ciasto.
  3. Wyrabiam minimum 15 minut, czasem dłużej. Po prostu siadam  z miską na schodach i podziwiam widoki, albo włączam sobie jakiś film i wyrabiam do skutku. Skutkiem jest sprężyste, odchodzące od ręki ciasto. Odkładam je do miski , przykrywam szmatką i czekam aż podwoi objętość. 
  4. Po ok 30-40 minutach dzielę wyrośnięte ciasto na dwie części, wałkuję na dwa placki i kładę każdy na blaszce do pizzy. W razie braku takowej sprawdzają się okrągłe tacki do grilla. Ważne żeby było to coś z dziurkami.
  5. Pizzę smaruję sosem pomidorowym, układam dowolne składniki, posypuję trochę serem, oregano, pieprzem. Ważne żeby składników nie było za dużo. Bardzo lubię też gdy jednym ze składników jest lekko zeszklona cebula .Piekę ok. 30 minut w temp. w okolicach 180-200 stopni. 
  6. Po tym czasie zaglądam czy spód pizzy się lekko zrumienił, jeśli tak - dosypuję jeszcze startego sera (wtedy jest ładnie rozpuszczony, nie spieczony) posypuję pizzę świeżymi ziołami, np. oregano, bazylią. Na wolną półkę w piekarniku wylewam pół szklanki wody i zamykam piekarnik. Dzięki temu ciasto wchłania parę wodną i jest sprężyste, a miękkie. Po chwili wyjmuję gotową pizzę. 
P.S.
Składniki na pizzy ze zdjęcia: podsmażona cebulka, pieczarki, pomidorki koktajlowe, ser kefalotiri, rukola i bazylia. Na spodzie jest sos pomidorowy, który robię sama na bazie koncentratu, ale do gotowej pizzy najbardziej lubię chutney mango :) 

sobota, 30 marca 2013

Biszkopt kakaowy z wiśniami



Piekłam to ciasto jakiś czas temu, zdjęcie zrobiłam i...zapomniałam podzielić się przepisem. Ponieważ ostatnio była seria ciast niemal błyskawicznych, przypomniałam sobie i o tym. Jest znakomite na leniwą niedzielę, nie wymaga dużo pracy, nie zajmuje dużo czasu. Piecze się szybciutko, więc może być też dla niezapowiedzianych gości.
Składniki:

  • 4 jajka wiejskie
  • szklanka mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 3/4 szklanki cukru trzcinowego, nierafinowanego
  • 3 łyżki kakao
  • 4-5 ziaren ziela angielskiego
  • łyżeczka proszku do pieczenia lub sody
Na polewę:
  • pół szklanki cukru pudru
  • łyżeczka kakao
  • wiśnie z konfitury 
  • 2 kostki czekolady
Ziele angielskie drobno ubijamy w moździerzu. Z białek ubijamy sztywną pianę, dodajemy kolejno żółtka, powoli dosypujemy cukier, następnie mąkę z proszkiem, zielem  i kakao.  Gotową masę przekładamy do foremki (24x34) wyłożonej papierem lub posmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułka. Pieczemy 25-30 minut w temperaturze ok. 180 stopni.
Do rondelka wsypujemy cukier puder, kakao i wlewamy kilka kropel ciepłej wody. Lekko podgrzewamy i dokładnie mieszamy. Można dodać też łyżeczkę masła. Ciepłe ciasto polewamy ciepłym lukrem, dzięki temu trochę wchłonie się w ciasto. Wierzch dekorujemy wiśniami z konfitury i pokruszoną lub startą na tarce czekoladą.


wtorek, 26 marca 2013

Szybki placek śliwkowy


Możecie wierzyć, albo nie, ale to ciasto robi się błyskawicznie. I zjada się błyskawicznie, bo jest pyszne. Wpisuje się jeszcze w klimat zimy za oknem, bo zapach śliwek i cynamonu pasuje do śniegu za oknem. Jeśli przygotujecie sobie wcześniej wszystkie potrzebne składniki - samo zrobienie ciasta zajmie wam może z 5 minut.
Składniki:
  • Szklanka mąki ( u mnie mieszanka tortowej i pełnoziarnistej pszennej)
  • 3/4 szklanki cukru
  • 4 jajka wiejskie
  • łyżeczka proszku, szczypta soli, cynamon
  • 1 banan
  • 400g śliwek bez pestek, o tej porze roku oczywiście mrożonych.
Blaszkę 24x34 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Z białek jajek i szczypty soli ubić pianę na sztywno. Pomału dodać żółtka (cały czas ubijając), następie, też powoli- cukier i mąkę wymieszaną z proszkiem. Wyłożyć masę do blaszki. Na wierzchu ułożyć delikatnie śliwki , skórką do dołu i  plasterki banana.  Posypać obficie cynamonem. piec w 180 stopniach ok. 30 minut. Po wyjęciu z piekarnika można jeszcze posypać trochę cukrem dla ładności.